Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Karygodna niefrasobliwość prezesa NIK
Niedziela, 22 czerwca 2014 (10:54)Codziennie poznajemy nazwiska kolejnych osób, które prowadziły nazbyt swobodne rozmowy w najsłynniejszej obecnie warszawskiej restauracji „Sowai Przyjaciele”. Są wśród nich nie tylko obecni i byli politycy, ale także sławni ludzie innych profesji, np. znana piosenkarka. Czekam, kiedy usłyszymy o biesiadujących tam przy stołach z podklejonymi pod nimi mikrofonami biskupach, generałach, prokuratorach, sędziach, sportowcach.
Okazuje się, że Robert Sowa ma jednak konkurencję, ponieważ prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski przekazał do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zawiadomienie, które zawiera informacje uzyskane w czasie rozmowy z Janem Kulczykiem, jaka odbyła się w ubiegłym tygodniu w pałacu Sobańskich w Warszawie. Jej inicjatorem i płacącym rachunek za obiad był biznesmen, który już wcześniej sygnalizował prezesowi NIK, że ma do przekazania informacje o „różnych nieprawidłowościach”.
Wiemy o tym od rzecznika prasowego NIK Pawła Biedziaka, który rozesłał mediom komunikat na ten temat. Czytamy w nim, że „w trakcie rozmowy okazało się jednak, że sprawy, o których wspomina Jan Kulczyk, mają w części charakter domniemań i subiektywnych obaw”, ale „mimo to prezes Izby poinformował przedsiębiorcę, że może on, w celu pełnego wyjaśnienia sprawy, spróbować zainteresować swoimi problemami inne, właściwe ze względu na przedmiot sprawy, organy państwa”, a „jeszcze w tym samym tygodniu sprawa rozmowy z Kulczykiem była konsultowana pod względem prawnym z dyrektorami NIK”, sprawa płatności została natomiast „odnotowana w piśmie zarejestrowanym już w ubiegłym tygodniu w departamencie prawnym NIK, ponieważ rejestr korzyści prowadzony przez PKW nie obejmuje prezesa NIK”.
Ta wiadomość zmartwiła mnie najbardziej ze wszystkich dotyczących afery podsłuchowej. Nie tylko dlatego, że kto jak kto, ale prezes NIK powinien być jak żona Cezara, czyli poza jakimikolwiek podejrzeniami i spotkanie z najbogatszym Polakiem na temat jego oceny pracy Izby na prywatnym gruncie, w dodatku podczas płaconego przez tego drugiego obiadu jest wielkim skandalem, ale także z uwagi na osobę szefa tak ważnej instytucji.
Kwiatkowski jest rzadkim w Polsce przypadkiem polityka i urzędnika państwowego, którego szanują we wszystkich partiach. Przez wiele lat solidnie i rzetelnie zapracował sobie na taką opinię, wykazując się kompetencjami, taktem, kulturą osobistą oraz umiejętnością przełamywania politycznych podziałów. Nigdy nie podejrzewano go o żadną prywatę, nikt nie stawiał mu poważnych zarzutów, nikomu nie zalazł za skórę. Na wszystkich wysokich stanowiskach, które piastował, zaskarbiał sobie wdzięczność podwładnych i szacunek przełożonych. Lubili go także i cenili dziennikarze.
Jeśli takiemu człowiekowi przydarza się taka wpadka i to w czasie, kiedy stoi na czele instytucji, która ma być wzorem przejrzystości, trzeba załamać ręce nad stanem naszego państwa.