Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Sejm to nie restauracja
Czwartek, 18 grudnia 2014 (08:01)O tym, że niektórzy posłowie traktują polski parlament jako tanie (a bardzo często nawet darmowe) biuro podróży przekonaliśmy się niedawno przy okazji afery z tzw. kilometrówkami. Ostatnio profesor Krystyna Pawłowicz z Prawa Sprawiedliwości postanowiła natomiast udowodnić, że sala sejmowa może być wykorzystywana jako restauracja, co oburzyło Andrzeja Rozenka z Twojego Ruchu, który poprosił ją, by wyniosła brudne naczynia.
Doprowadziło to do żenującej wymiany zdań, która przyczyni się do kolejnego obniżenia autorytetu Sejmu. Najpierw posłanka Pawłowicz zaapelowała do marszałka Radosława Sikorskiego o zwrócenie uwagi lewej stronie sali stwierdzając, że „prześladowanie, odzywki i tego typu zaczepiania nie powinny mieć miejsca” (wszystkie cytaty za depeszą Polskiej Agencji Prasowej). Sikorski zapytał ją, czy „zaprzecza jakoby konsumowała na sali”. Na to zareagował prezes PiS Jarosław Kaczyński, który powiedział:
- Panie marszałku, to jest właśnie to, co na tej sali się dzieje to: „siadaj kurduplu”, tak rzeczywiście jestem niewysokiego wzrostu, ale są tu niżsi. Składam wniosek formalny o zarządzenie przerwy i zwołanie Konwentu Seniorów w celu przywołania marszałka Sejmu do porządku, aby tę grubiańską część sali też przywoływał do porządku.
Po Kaczyńskim zabrał głos szef TR Janusz Palikot, który złożył wniosek o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów, „aby wykluczyć posłankę Pawłowicz z obrad Sejmu”. Niższa izba parlamentu odrzuciła jednak oba wnioski.
Nie rozumiem zachowania posłanki Pawłowicz, która coraz częściej wywołuje niepotrzebne awantury, angażując w nie także swoją partię. Od profesora można, a nawet należy przecież wymagać trzymania się wysokich standardów i dawania dobrych przykładów innym parlamentarzystom.
Jedzenie podczas sejmowych głosowań na pewno nie jest czymś, co można by pochwalić, zwłaszcza jeżeli nie chodzi o spożywanie ukradkiem czekoladki, ale o ostentacyjne rozkładanie zastawy obiadowej. Przyłapany na takim postępowaniu polityk powinien więc grzecznie przeprosić, a nie wzniecać zbędne emocje.