Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Bez jednego wystrzału?
Poniedziałek, 8 lipca 2013 (08:17)
Jedną z ulubionych figur retoryczych, używanych dla opisu negocjacji, jakie toczyły się na przełomie 1988 i 1989 roku, a których rezultatem były częściowo wolne wybory do parlamentu, jest podkreślanie ówczesnej - jak to kiedyś napisał zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Jacek Kurski - "zbiorowej mądrości Polaków, którzy bez jednego wystrzału i jednej rozbitej szyby, przewrócili pierwszą kostkę komunistycznego domina".
To zręczne, ale z gruntu fałszywe sformułowanie usłyszeliśmy po raz kolejny przy okazji żenującej imprezy, jaka była sobotnia feta z okazji 90. rocznic urodzin generała Wojciecha Jaruzelskiego, urządzona mu przez postkomunistów z SLD i Ruchu Palikota.
Ilekroć słyszę taką lub podobną jej frazę, tylekroć budzi się we mnie sprzeciw. Owszem, Okrągły Stół był pokojową formą przejęcia przez ówczesną opozycję części władzy z rąk komunistów, którzy byli wprawdzie jeszcze na tyle mocni, aby pokusić się o powtórkę stanu wojennego, ale zarazem na tyle słabi, że nie chcieli już utrzymywać politycznego monopolu, doskonale wiedząc, jak bardzo przegnite są ekonomiczne fundamenty PRL. Ale czy można mówić o całkowicie bezkrwawym przewrocie?
Dosłownie rzecz ujmując, był on faktycznie pokojowy, co jedni uznali potem za wielki sukces, a drudzy za początek zamazywania moralnych konturów rodzącej się w 1989 roku nowej polskiej rzeczywistości. Czy wolno nam jednak zapomnieć o licznych ofiarach, które zginęły z rąk "nieznanych sprawców" w dekadzie lat 80., także po zakończeniu stanu wojennego? Przecież jeszcze w 1989 roku w tajemniczych okolicznościach odeszli z tego świata trzej znani z patriotycznej działalności księża: Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec i Sylwester Zych.
III Rzeczpospolita rodziła się bez kanonady z karabinów maszynowych, ale komunistyczni skrytobójcy funkcjonowali do ostatnich chwil istnienia PRL. Różnie tłumaczy się dzisiaj motywy ich zbrodni (prowokacje przeciw idącym na ugodę społeczną generałom Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi, próba zastraszenia opozycji przeciw zbyt wygórowanym żądaniom, wypadki przy "pracy"), ale są one faktami, o których nie należy zapominać. Podobnie jak trzeba mieć w pamięci liczone na grubo ponad 100 ofiary Służby Bezpieczeństwa PRL w latach 1981-1988, okoliczności śmieci których starała się wyjaśnić - ale bez pełnego sukcesu - powołana przez kontraktowy Sejm komisja pod kierownictwem Jana Marii Rokity.
Pokój często wyrasta na glebie użyźnionej wcześniej krwią bohaterów walk o wolność i niepodległość. Jeżeli ktoś mówi więc dzisiaj, że Polacy "bez jednego wystrzału i jednej rozbitej szyby przewrócili pierwszą kostkę komunistycznego domina", powinien brać pod uwagę cały historyczny kontekst, w którym rodził się Okrągły Stół.