Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Prof. Hartman nie zachował stoickiego spokoju
Wtorek, 20 grudnia 2016 (01:31)Ornitolog nie fruwa, a drogowskaz nie podąża w tym kierunku, który wskazuje. Ten kto uczy etyki powinien jednak dobrze wiedzieć, że jeśli jego zachowanie będzie znacznie odbiegało od wartości i norm, do których przestrzegania nakłania swoich uczniów (wychowanków), to traci wiarygodność. Z takiego człowieka na pewno nie byłby dumny Sokrates - największy mistrz moralny w dziejach ludzkości.
Piszę ten felieton ze smutkiem, ponieważ w blokowaniu Jarosławowi Kaczyńskiemu w niedzielny wieczór drogi do królewskiej katedry na Wawelu, w której prezes Prawa i Sprawiedliwości chciał złożyć - wraz z wicemarszałkiem Sejmu profesorem Ryszardem Terleckim i premier Beatą Szydło - kwiaty na grobie brata i bratowej, czynny udział wziął specjalizujący się właśnie w zagadnieniach etycznych profesor Jan Hartman z szacownego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co więcej, nawoływał on wcześniej do przyjścia na tę demonstrację przy pomocy mediów społecznościowych.
Każdy naukowiec może aktywnie wspierać dowolną partię, podobnie jak zwalczać inną. Kwestią jego kultury osobistej jest to, w jakich formach wyraża swoje poglądy, ale zawsze powinien pamiętać, że reprezentuje nie tylko siebie, ale także uczelnię, na której pracuje i akademicki etos. A jeżeli w dodatku jest wykładowcą etyki, to powinien powstrzymywać się od działań nie licujących z godności tej profesji i w każdej sytuacji zachowywać stoicki spokój.
Dziwię się, że prof. Hartman nazbyt często zapomina o tych prostych zasadach, które przecież doskonale zna i daje się ponieść emocjom stawiającym go w złym świetle. Filozof blokujący komukolwiek drogę do grobu jego najbliższych nie tylko sprzeniewierza się swemu powołaniu, ale naraża także na szwank dobre imię macierzystej uczelni.
Mam nadzieję, że był to jednostkowy wybryk nauczyciela etyki, który nie umiejąc powściągnąć politycznej furii posunął się o spory krok za daleko. Zdaje on sobie chyba sprawę, że publicznie łamie w ten sposób reguły, o których konieczności przestrzegania regularnie wykłada swoim studentom, a potem egzaminuje z ich znajomości.
Tym razem prof. Jan Hartman sam nie zdał egzaminu z moralnej dojrzałości.