Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Poranne obrzydzenie
Piątek, 28 czerwca 2013 (09:30)Rzadko zdarza mi się iść bardzo wczesnym rankiem przez centrum Krakowa. Okazuje się, że mam szczęście, ponieważ to, co zobaczyłem na biegnącej od Plant do Rynku Głównego ulicy Szewskiej (ponoć jednej z najbardziej rozrywkowych w podwawelskim grodzie) skłaniało mnie raczej do odruchów wymiotnych, aniżeli do podziwiania Sukiennic i wież bazyliki pw. Najświetszej Marii Panny w urokliwym świetle poranka.
Nie wiem, czy w nocnych restauracjach, pubach, kawiarniach i barach Krakowa tak źle karmią, ale cała ulica upstrzona była wyraźnymi śladami problemów żołądkowych ludzi, którzy jeszcze parę godzin temu radośnie na niej biesiadowali. Niektórzy z nich musieli być tak osłąbieni lub zamroczeni, że nie zdążyli dobiec do najbliższej toalety. Widać też było, że dużym powodzeniem cieszą się te lokale, które oferują dania na wynos, ponieważ wszędzie walały się resztki hamburgerów, kebabów, sałatek, podarte tacki z tektury oraz połamane plastikowe sztućce. Bogata musi być również podaż napojów alkoholowych, energetycznych oraz orzeźwiających w nocnych sklepach, gdyż rozbite szkło zaścieliło sporą część Szewskiej.
Widząc moje obrzydzenie na widok tego pobojowiska, wychodzący z jednej z kamienic mężczyzna w średnim wieku pokiwał z politowaniem głową i powiedział ze smutkiem w głosie:
- Panie, co tu się wyprawia po nocach, to lepiej nie mówić. Strach wracać do domu, dobrze że prawie wszędzie tam, gdzie ludzie mieszkają są już domofony, bo inaczej ten cały bajzel mielibyśmy na klatkach schodowych. A jakie tu do samego świtu wrzaski odchodzą i jakie erotyczne zabawy się odbywają w różnych konfiguracjach, to szkoda gadać. Bywa też, że ktoś komuś zdrowo przyłoży.
Mówiąc ostatnie słowa wskazał na rdzawą plamę pod murem i dodał:
- To nie coca-cola, tylko krew.
Idąc w kierunku rozświetlonego promieniami porannego słońca Rynku ze zdwojona uwagą patrzyłem pod nogi, żeby nie wdepnąć w jakąś pozostałość po hucznych nocnych imprezach na zabawowej ulicy. A w głowie kołatała mi sie tylko jedna myśl: gdzie podziewają się w nocy w centrum Krakowa policjanci i strażnicy miejscy, skoro od dawna powszechnie wiadomo, w których miejscach duchowej stolicy Polski zamiast do kulturalnych dysput o sztuce regularnie dochodzi do karygodnych ekscesów obyczajowych, będących często zarazem łamaniem prawa?