Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Jak profesor z profesorem
Środa, 22 października 2014 (01:52)Prawie 20 tysięcy podpisów złożono pod omawianym już tutaj przeze mnie listem protestacyjnym Krucjaty Młodych do rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego w sprawie usunięcia z tej uczelni profesora Jana Hartmana w związku jego ostatnią wypowiedzią o kazirodztwie.
Ponieważ - jak twierdziły niektóre media - zbieraniem podpisów pod tym listem zajmuje się m.in. pracownik naukowy UJ prof. Andrzej Nowak, były polityk Twojego Ruchu widzi w nim inicjatora owej akcji.
- Sprawa prof. Hartmana została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego. Rzecznik będzie teraz nad nią pracował, m.in. zbierając materiały i rozmawiając z profesorem. Ma na to trzy miesiące. Procedura jest taka, że po tym czasie sprawa może być skierowana wyżej, do komisji dyscyplinarnej - powiedział Onetowi rzecznik uczelni Adrian Ochalik.
Prof. Hartman uważa tę akcję za nagonkę.
„Jesteśmy świadkami bezprzykładnej nagonki, jaką polityk PiS i profesor UJ (…) prowadzi przeciwko innemu profesorowi. Pomawianie mnie o propagowanie kazirodztwa jest łajdactwem, którego nie zamierzam więcej komentować. Odrażający w swej treści i wymowie protest kierowany do Rektora UJ, nalegający de facto na wyrzucenie mnie z pracy, rozpowszechniany jest przez liczne media katolickie i wspierany za pomocą linków przez wielkie portale internetowe. Dopóki rządzi w Polsce prawo, a nie Prawo i Sprawiedliwość, represje wobec autorów tekstów publicystycznych zapewne nie będą stosowane, a nacisk środowisk ekstremistycznych i prowadzone przez nie kampanie nienawiści pozostaną daremne. Do czasu. Pamiętajmy, że prof. Nowak ubiega się u Jarosława Kaczyńskiego o nominację do roli kandydata na urząd prezydenta RP” - napisał na Facebooku
Zwolennikiem wyrzucenia prof. Hartmana z uczelni jest także doktor Jarosław Gowin.
- Jako filozof bardzo nisko oceniam dorobek akademicki prof. Hartmana, niezależnie od tej niefortunnej wypowiedzi na temat kazirodztwa. Uważam, że nie powinien reprezentować tak szacownej uczelni, jak Uniwersytet Jagielloński. Moim zdaniem ta wypowiedź całkowicie go przekreśla. Gdybym był pracownikiem bądź studentem UJ, na pewno pod taką petycją bym się podpisał - powiedział Onetowi.
Z ostatniej chwili:
A oto nieoczekiwana wymiana listów między profesorami Nowakiem i Hartmanem w tej sprawie:
Szanowny Panie Profesorze,
jestem profesorem na tej samej uczelni co Pan Profesor. Miałem okazję raz tylko spotkać się z Panem za pośrednictwem telewizji w jakiejś debacie nad stanem edukacji bodajże. Teraz pozwalam sobie prosić Pana Profesora o chwilkę uwagi, ponieważ zostałem znów połączony z nazwiskiem Pana i przedstawiony jako inicjator i autor listu domagającego się usunięcia Pana z uniwersytetu.
Przeczytałem artykuł tak właśnie rzecz przedstawiający w „Gazecie Wyborczej”, wraz z Pańskim komentarzem (o ile mogę wierzyć gazecie), ubolewającym nad upadkiem obyczajów, gdy jeden profesor domaga się usunięcia drugiego z uniwersytetu w związku z różnicą poglądów. Poglądy, owszem, różnią nas chyba istotnie, ale: proszę mi wierzyć, do głowy nie przyszłoby mi domagać się usunięcia jakiegokolwiek profesora z UJ.
Powód? Poza zasadniczymi także osobisty: przed 5 laty byłem przedmiotem nagonki na większą może jeszcze skalę niż Pan obecnie. W związku z pracą mojego magistranta o Lechu Wałęsie wypowiedzieli się premier, marszałek sejmu, a pani minister edukacji ogłosiła przysłanie kontroli jakości nauczania na UJ i wyraziła zamiar zorganizowania „konferencji metodologicznej”(sic). Jak Pan Profesor sądzi? – czy poi takim doświadczeniu, kiedy wielu ludzi, w tym także z tytułami profesorskimi (pan Stefan Niesiołowski np.), domagało się nie tylko wyrzucenia mnie z UJ, ale nawet odebrania stopni i tytułów naukowych – czy po takim doświadczeniu mógłbym dziś wzywać do wyrzucenia kogokolwiek z uniwersytetu?
Nie wiem skąd „Gazeta Wyborcza” wzięła tę „wiadomość”, iż jestem rzekomo autorem apelu „Polonii Christiana” przeciwko Panu skierowanemu. Sprawdziłem na stronie „Polonii” – jest tam expressis verbis napisane, że apel wydała „Krucjata Młodych”. Nie należę do żadnej krucjaty ani – niestety – do grona ludzi młodych. Nigdzie żadnej wzmianki o mnie nie ma. Tak się złożyło, że w trakcie „wybuchu afery Hartmana” byłem na cyklu wykładów uniwersyteckich w Kanadzie i nawet nie miałem okazji się nią zainteresować wcześniej niż wczoraj, kiedy zadzwoniła do mnie dziennikarka z Radia Kraków, prosząc o komentarz do owego listu otwartego.
Nie napisałem tego listu, nie inspirowałem go ani też nie podpisałem (choćby jako jeden z 20 tysięcy podobno już sygnatariuszy). Nie wiem, jak przekazać tę wiadomość tysiącom czytelników „Gazety Wyborczej”, portalu Onet, który za nią powtórzył kłamstwo, a także „Dziennika Polskiego” (jak wyżej) i być może innych jeszcze mediów, które tę manipulację medialną powielają.
Nie wiem, ale zależy mi w każdym razie bardzo na tym, żeby do Pana Profesora ta wiadomość dotarła. Mam nadzieję, że zechce Pan Profesor wycofać publicznie swoje słowa potępienia skierowane pod moim adresem w komentarzu dla „Gazety Wyborczej”.
Pozdrawiam i kłaniam się
Andrzej Nowak
I odpowiedź prof. Hartmana na jego blogu:
Prof. Andrzej Nowak nie jest autorem ani sygnatariuszem protestu żadąjącego usunięcia mnie z UJ i całkowicie odcina się od tej akcji!
W związku z tym wycofuję wszystkie słowa oburzenia, jakie w różnych miejscach na ten temat wypowiedziałem i napisałem. Informację o autorstwie prof. Nowaka powziąłem z kilku dużych mediów, w tym również wprost od dziennikarzy. Nie miałem powodu wątpić w ich prawdziwość, tym bardziej że przez wiele godzin nie było dementi.
Dementi nadeszło dzisiaj, w postaci listu, jaki otrzymałem od prof. Nowaka. Przepraszam prof. Andrzeja Nowaka o pomawianie go o autorstwo protestu oraz za wszystkie wynikające z tego słowa. Proszę internautów o upowszechnianie niniejszej informacji i przeprosin. Z prof. Nowakiem, który jest głęboko zdegustowany prowadzoną nagonką na mnie, umówiony jestem na spotkanie.
Oj, zagotowało się w krakowskim środowisku naukowym. Będzie nad czym debatować przez długi czas.