Blogi
Plus ratio quam vis
dr Jerzy Bukowski
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Aktorzy przeciw hochsztaplerom
Sobota, 23 listopada 2013 (11:51)Nie tak dawno opisywałem tutaj sugestywny protest grupy krakowian przeciw polityce repertuarowej Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, która wtargnęła na scenę podczas spektaklu „Do Damaszku” Augusta Strindberga wyreżyserowanego przez dyrektora tej placówki Jana Klatę. Ostre listy w sprawie tego, co wyrabia Klata przy ulicy Jagiellońskiej wystosowało do ministra kultury i dziedzictwa narodowego kilka prominentnych osób, m.in. była kierownik literacka tego teatru Elżbieta Morawie. Bogdan Zdrojewski stanął jednak murem za swoim wybrańcem.
Minęło zaledwie kilka dni i mamy kolejne wydarzenie o posmaku skandalu w tym samym miejscu i to o wielkim ciężarze gatunkowym: znani i zasłużeni dla tej sceny od wielu lat aktorzy Bolesław Brzozowski, Anna Dymna, Mieczysław Grąbka, Tadeusz Huk, Ryszard Łukowski, Jacek Romanowski i Krzysztof Zawadzki wycofali się z prób do „Nie-Boskiej Komedii” Zygmunta Krasińskiego, którą przygotowuje - w ramach roku Konrada Swinarskiego - 37-letni reżyser z Oliver Frljić.
Aktorzy nie chcą oficjalnie wypowiadać się o powodach rezygnacji, ale nietrudno dociec, że nie chcieli brać udziału w spektaklu, który ma być wielką prowokacją, niemającą nic wspólnego z tekstem wieszcza, a tym bardziej z głośną inscenizacją jego tragedii, wystawionej na tej scenie w 1965 roku przez Konrada Swinarskiego.
Jak ustalił Wacław Krupiński z „Dziennika Polskiego”, arcydzieło Krasińskiego w nowatorskiej wersji bośniackiego reżysera powstaje bez scenopisu i bez… postaci z dramatu. Zdania, jakie padają, są efektem improwizacji aktorów na temat polskiego antysemityzmu, rzekomo obecnego w inscenizacji Swinarskiego.
„- Ani raz nie pracowaliśmy z tekstem Krasińskiego, ale uczestniczyliśmy w kolejnych prowokacjach, z których miała się wyłonić teza o współodpowiedzialności narodu polskiego za antysemityzm” - powiedział dziennikarzowi jeden z aktorów.
Podczas prób całkowicie zacierają się granice między teatrem i rzeczywistością. Artyści są prowokowani do prywatnych wypowiedzi, które otrzymują potem jako tekst sztuki. „Uwaga jednej ze starszych aktorek: <Zostawmy w ogóle Swinarskiego, to w tym teatrze świętość>, była kontrowana przez młodego aktora: <Gówno, nie świętość!>. W dyskusjach plącze się Swinarski, Jedwabne, film <Pokłosie>” - czytamy w gazecie.
Nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie do premiery.
„- Czekamy na tydzień prób generalnych, wtedy zapadną decyzje” – wyjaśnił Krupińskiemu wicedyrektor Starego Teatru Sebastian Majewski.
Zespół aktorski został tak dobrany, aby w połowie tworzyli go ludzie młodzi, a w połowie ci, którzy są w tym teatrze po 30-40 lat i uosabiają jego tradycję.
„W jednej ze scen młody aktor mówi: <Zygmunt Krasiński napisał »Nie-Boską komedię«, która jest straszliwym paszkwilem na Żydów, to sztuka antysemicka>. Następnie każdy z tej grupy przedstawia się z imienia i nazwiska i mówi: <W związku z tym, że »Nie-Boska komedia« jest tekstem antysemickim, nie chcę być Polakiem, chcę być Żydem>. Tylko jedna aktorka się wyłamuje: <Jestem Polką, to reżyser kazał mi mówić, że jestem Żydówką, ale ja tego nie zrobię>. Po czym grupa młodych rozbiera się i pisze sobie na piersiach <Holocaust=towar>. Następnie sięga po mydło (z tłuszczu Żydów) i zmywa napis” - dowiedział się autor artykułu.
„Mazurek Dąbrowskiego” śpiewany jest najpierw po rosyjsku, a potem po polsku, ale na melodię „Deutschland, Deutschland über alles”, co poprzedza scenę gwałtu zbiorowego na jednej z młodych.
„Następnie bierze ona ślub w obrządku katolickim (w tragedii Krasińskiego jest to ślub hrabiego Henryka z Marią), po czym uczestnicy obrzędu plują na młodą parę, by następnie przebrać kobietę w welon ikonograficznie upodabniający ją do Maryi Niepokalanej.
Potem zgwałcona rodzi dziecko, co sugeruje scena z charakterystycznym zawiniątkiem. Tyle że wysypują się z niego ciasteczka w kształcie Gwiazdy Dawida. W tym momencie grupa młodych przemienia się w czworonogi, które ciasteczka wyjadają, po czym krążąc na czworakach wokół ni to stołu, ni to ołtarza, gdzie owa Maria siedzi, kładą jej kolejno głowy na kolanach w akcie spowiedzi. Muczą przy tym głośno, co na próbach bawiło reżysera i jego ekipę. Aż zwierzęta padają, a Maria kładzie na nich karteczki z nazwiskami: Miłosz, Szymborska, Wojtyła. W kolejnej sekwencji grupa starszych: <Nazywam się (tu aktor miał podawać swoje imię i nazwisko) - grałem w przedstawieniu Konrada Swinarskiego »Nie-Boska komedia«>. Nieważne, że to mistyfikacja, że nikt z nich tam nie grał, mają brać na siebie współodpowiedzialność. Za przeszłość, za tradycję. Jaka ona była, wskazywały okrzyki grupy młodych: <Jak mogliście brać udział w tak antysemickim przedstawieniu?!>” - napisał zbulwersowany Krupiński.
Jeden z aktorów, który wycofał się z udziału w tej teatralnej hucpie powiedział dziennikarzowi:
„- Swinarski swymi spektaklami wyniósł Stary Teatr na poziom europejski, a teraz każe się nam przyczepiać mu jakieś nieprawdziwe łaty. Wystarczy poczytać recenzje z tamtych lat lub porozmawiać z aktorami, którzy w jego <Nie-Boskiej> grali.”
Krupiński przypomniał, że jeden z najwybitniejszych reżyserów w historii polskiej sceny współpracował z teatrami z Izraela, dokąd nie byłby zapraszany, gdyby obecne tezy o jego sztuce miały sens.
„Ci, którzy zrezygnowali, nie znaleźli zrozumienia części ekipy <Nie-Boskiej>. W poczcie elektronicznej teatru pojawił się niepodpisany list atakujący tych, którzy odeszli. Dwoje aktorów wymienia się z nazwiska, określając ich zdrajcami. <Czego od nich oczekiwaliśmy? Tylko tego, żeby zrobili to, co robią zawsze. Żeby byli kimś innym. Nie zgodzili się> - napisano. Sformułowano też liczne pytania. Na przykład (zachowujemy pisownię oryginału): <....czy fakt, że polacy zabili mniej żydów niż Niemcy oznacza mniejszą odpowiedzialność? Czy fakt, że polacy zabili mniej żydów niż Niemcy oznacza że jesteśmy lepsi?>. Powstający spektakl wzbudza w zespole Starego ogromne emocje. Ponoć na radzie artystycznej teatru dyr. Jan Klata zadeklarował, że decyzję, czy dojdzie do przewidzianej na 7 grudnia premiery, podejmie po pierwszej próbie generalnej. Zatem próby trwają, mimo wycofania się siedmiu z osiemnastu aktorów. A nikt nie został do obsady dodany. Tak już było przy <Poczcie Królów Polskich>. Wtedy sztuka nie spotkała się z uznaniem krytyków i publiczności” - czytamy w artykule Krupińskiego.
Brak mi słów, aby skomentować to, co ostatnio wyprawia się na czołowej niegdyś polskiej scenie od czasów, kiedy rządzi nią Klata w pełni popierany przez ministra Zdrojewskiego. Już wcześniej narzekano na jej obniżający się z roku na rok poziom, na mylenie awangardy z hochsztaplerstwem, na marnowanie ogromnego potencjału artystycznego. To wszystko było jednak drobiazgiem wobec intelektualnej i moralnej nędzy, jaką zafundował Narodowemu Staremu Teatrowi im. Heleny Modrzejewskiej obecny dyrektor, a zarazem reżyser nieudacznik, tani prowokator i kiepski sensat.