Blogi

W stronę realnego świata
prof. dr hab. Mieczysław Ryba
Kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II
Rada Miasta Lublina upamiętniła komunistycznego działacza
Piątek, 16 maja 2014 (06:43)Z prawdziwym smutkiem i zażenowaniem przyjąłem czwartkową (15 maja 2014 r.) decyzję Rady Miasta Lublina dotyczącą nazwania skweru im. prof. Grzegorza Seidlera przed Chatką Żaka na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Tym bardziej było to dla mnie bolesne, że uczestniczyłem osobiście w posiedzeniu Rady. Wprawdzie Seidler jako rektor UMCS był, jak podnoszą jego zwolennicy, faktycznym budowniczym kampusu uniwersyteckiego, ale był zarazem wieloletnim funkcjonariuszem partyjnym, przyznającym się wprost w swoich publikacjach do filozofii i ideologii marksistowskiej. Na dodatek uczestnicząc w życiu partyjnym, zasłynął jako komunistyczny funkcjonariusz podczas protestów studenckich w marcu 1968 roku. Po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku w wystąpieniu telewizyjnym poparł generała Jaruzelskiego. W partii był do końca, aż do jej rozwiązania.
Czy taka postać zasługuje na to, by stawiać ją młodzieży za wzór? Czy budowniczym komunizmu w Polsce należą się pomniki? Schizofrenia podczas obrad Rady Miasta polegała jeszcze na tym, że równocześnie dyskutowano o upamiętnieniu ostatniego Żołnierza Wyklętego, Józefa Franczaka ps. „Laluś”, który walczył na Lubelszczyźnie i został zamordowany dokładnie w tym czasie, gdy Seidler robił karierę partyjną.
Wchodzimy więc w obszar niewyobrażalnego wręcz relatywizmu. Zamiast usuwać z przestrzeni publicznej pozostałości komunizmu, wprowadzamy nowe nazwy upamiętniające ludzi władzy z totalitarnego ustroju. I tak jak za sprawą PKWN Lublin zasłynął jako pierwsza stolica komunistycznego, sowieckiego rządu, tak dzisiaj, głównie za sprawą radnych Platformy Obywatelskiej, miasto nasze zasłynęło uczczeniem działacza komunistycznego na poziomie uniwersyteckim.
Mało kto zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Mamy tu wszak do czynienia z postacią, która narzucała marksizm na najwyższych piętrach życia umysłowego kraju, uderzając w ten sposób w myśl klasyczną. W tym czasie to UMCS właśnie miał zastąpić ostatecznie KUL (Katolicki Uniwersytet miał ulec likwidacji), gdzie podstawą uprawiania nauki była znienawidzona przez komunistów filozofia tomistyczna. Dodajmy, że twórcą lubelskiej szkoły tomistycznej był wówczas ojciec Mieczysław Albert Krąpiec. Precyzyjnie te zmagania określił w 1950 roku Adam Schaff, główny przedstawiciel marksizmu uniwersyteckiego w PRL. Czytamy: „Warunkiem całkowitego ideologicznego zwycięstwa światopoglądu marksistowsko-leninowskiego w Polsce jest między innymi przezwyciężenie wpływów idealistycznych obcych klasowo kierunków filozoficznych. Idzie tutaj w pierwszym rzędzie o filozofię tomistyczną, a więc filozofię o wyraźnym obliczu fideistycznym, która jest oficjalną filozofią szkół katolickich (...)”.
Walka marksizmu z katolickim tomizmem stanowiła fundamentalny wymiar zmagań intelektualnych w tamtej epoce. Zwycięstwo nad komunizmem dokonało się przede wszystkim na poziomie kulturowym, gdzie religia katolicka podparta myślą tomistyczną za sprawą takich ludzi jak Prymas Stefan Wyszyński czy Papież Jan Paweł II przełamała propagandę bezbożnego marksizmu.
Relatywizowanie dzisiaj polskiej przeszłości poprzez stawianie pomników piewcom sowieckiego systemu musi niepokoić. Świadczy to bowiem o olbrzymim naporze postmodernistycznego relatywizmu, gdzie prawda i dobro nie mają znaczenia, a liczy się tylko opcja światopoglądowa takiej czy innej grupy ideologicznej. Dla postmodernistów komunizm nie jest godzien potępienia, gdyż uderzał w tradycyjny model kulturowy katolickiej Polski, a więc w pewnym sensie wyciągał nas, jak twierdzą, z „ciemnoty” i „obskurantyzmu”.
Zastanawia postawa Platformy Obywatelskiej. Dlaczego decydują się oni na stawianie na piedestał piewców komunizmu, sami przyznając się do korzeni solidarnościowych? Wszystko dlatego, że są kompletnie bezideowi. Ich ideą jest co najwyżej własny interes i kariera polityczna. Ponieważ przyszły, rządowy układ koalicyjny planują zbudować z SLD, już dzisiaj przymilają się do swego partnera, realizując jego projekty również w przestrzeni ideowej. Jeszcze raz zatem warto na koniec stwierdzić, że nie ma się co dziwić współczesnej patriotycznej młodzieży polskiej, iż wzorem swych ojców na różnych patriotycznych manifestacjach ciągle krzyczy: „Precz z komuną”.