Blogi

W stronę realnego świata
prof. dr hab. Mieczysław Ryba
Kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II
Holenderskie refleksje
Środa, 24 października 2012 (12:03)Moja niedawna wizyta w Holandii prowadzi do wielu refleksji natury socjologicznej i politologicznej. Kraj, w którym przez setki lat bardzo intensywnie prześladowano katolików, dziś żyje w sposób całkowicie laicki. Kościół tamtejszy prztrwał w dobrej kondycji czterysta lat prześladowań, nie przetrwał kryzysu rewolucji kulturowej ostatnich kilku dziesięcioleci. Prześaldowania, o których mówimy były o wiele większe niż prześladowania Kościoła polskiego pod zaborami. Kalwinizm, który dominował w życiu państwowym Holandii był radykalnie antykatolicki. Zakaz budowy świątyń, blokada awansu społecznegop dla katolików, wyroki śmierci na księży misjonarzy - to tylko niektóre przejawy wielkich represji. Dlaczego Kościół przetrwał? Dzięki postawie wiernych, ale i dzięki heroicznych decyzji duchowieństwa. Rewolucja kulturowa lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych też nie zniszczyłaby instytucji Kościoła, gdyby nie ... postawa duchowieństwa. Miejscowi katolicy, szczególnie Polacy, mówią, że to właśnie upadek kapłanów doprowadził do olbrzymiego zdemoralizowania wiernych. Ich "nowoczesne" postawy, związane z odrzuceniem czytości w sferze seksualnej, zachłyśnięcie się tzw. otwartością nowoczesnego społeczeństwa - miast przyciągać nowych wiernych, odepchnęły rzesze synów Kościoła. Dzisiaj wiele świątyń w tym kraju jest zamienionych na biblioteki, sale wykładowe, bądź sale koncertowe, a wiarę sprowadzonon do wymiaru folkloru. Nikogo nie dziwi kapłan wygłaszający "antypapieskie" kazania, czy kazania wprost podważające katolickie credo. Oczywiście pojawia się też nurt odrodzenia, oddolny ruch różnych środowisk religijnych. Jednakże wszystko to odbywa sie na gruzach starego Kościoła. Społeczeństwo pozbawione oddziaływania katolików, którzy jakby dobrowolnie zrezygnowali z wpływania na bieg spraw społecznych pogrążyło się w gmatwaninie chaosu moralnego. Eutanazja, aborcja, powszechna dostępność "miękkich narkotyków", to tylko niektóre przejawy kryzysu.
Na błędach Holendrów można się uczyć, szczególnie w kontekście głoszenia "uwspółcześnienia Kościoła" przez wielu "postępowych katolików" w Polsce. Kościół na Zachodzie, do którego chce się równać polski katolicyzm jest w potwornym kryzysie, naśladownictwo błędów tam popełnianych byłoby skrajną, samobójczą głupotą. Wierni nie potrzebują "nowoczesnego" duchowieństwa, lecz duchowieństwa żyjącego głęboką wiarą.
Druga istotna refleksja dotyczy losów polskiej emigracji w tym kraju. Mało kto ze spotkanych przeze mnie ludzi po wielu latach emigracji chwali sobie życie w tym z pozoru "otwartym" kraju. I nie chodzi tu o sferę materialną. Okazuje się, że asymilacja jest bardzo trudna. Zresztą nieprzypadkowo w Holandii działa partia wprost atakująca polskich emigrantów rzekomo odbierających pracę rodowitym Holendrom.
Holendrzy nie mają się też czym pochwalić, jeśli brać pod uwagę ich postawę w czasie II wojny światowej. Dość częsta kolaboracja z Niemcami, powstanie holenderskich dywizji SS, wydawanie Żydów Niemcom - to tylko niektóre wstydliwe karty holenderskiej historii. Do tego należy dodać bardzo złe traktowanie Murzynów w koloniach holenderskich. Opisy tych historii mrożą nieraz krew w żyłach. Gdy do tego dodamy kilka wieków prześladowań katolików - obraz przeszłości Holandii nie jawi się zbyt kolorowo.
Jednak trudno jest w tym narodzie znaleźć jakieś kompleksy. Wręcz przeciwnie - określają się oni mianem niezwykle otwartego narodu, pełnego tolerancji i życzliwości. Nikt nie ma najmniejszej ochoty epatować się jakimś holenderskim "Jedwabnem".
Na tle tych rozważań pojawia się bardzo konkretna refleksja co do Polski i Polaków. Gdy popatrzymy na Europę, śmiało możemy się zaliczyć do jednego z najbardziej otwartych i najmniej ksenofobicznych narodów. Jednakże jesteśmy równocześnie bodaj jednym z najbardziej zakompleksionych społeczności. Jest to m. in. skutek autodestrukcyjnych działań tzw. współczesnych, postkomunistycznych elit liberalnych, dla których znęcanie się nad własnym narodem stało się czymś w rodzaju samobójczego hobby.