Blogi

W stronę realnego świata
prof. dr hab. Mieczysław Ryba
Kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II
Upamiętnianie ludobójstwa wobec gloryfikacji UPA
Piątek, 26 lipca 2013 (05:22)W sobotę tydzień temu (20 lipca 2013) miałem okazję uczestniczyć w inscenizacji spalenia i wymordowania wsi polskiej (inscenizacja zorganizowana w Radymnie). Burmistrz Radymna oraz organizatorzy przedstawienia doświadczyli olbrzymich nieprzyjemności i nacisków, aby zrezygnować z organizowania imprezy. Rzecz niebywała: w niepodległym państwie polskim nie można upamiętniać ofiar ludobójstwa, gdyż kłóci się to jakoby z procesem pojednania polsko-ukraińskiego. Zatem pojednania tego nie zakłóca stawianie pomników Ukraińskiej Powstańczej Armii, Stepanowi Banderze itp. Ukraińcy nie zawahali się ani przez chwilę, by dokonać wielkiej rekonstrukcji walk SS Galizien z Sowietami. We wsi Jasionów w obwodzie lwowskim odbyły się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę powstania dywizji i to mimo tego, że SS Galizien jest oskarżana o zbrodnie dokonane w kilku krajach europejskich. Ukraińcy chcieli w ten sposób zamanifestować „bohaterskie czyny” tej formacji i UPA. Ich wizja skupia się na ukazywaniu SS Galizien i UPA jako jednostek zmagających się z totalitaryzmem komunistycznym. Jednakże należy pamiętać, że nic nie jest w stanie usprawiedliwić ludobójstwa: ani walka z Sowietami (wszak niemieckie SS i Wehrmacht też walczyli Rosjanami, a nikt nie zapomina ich zbrodni), ani wielkie pragnienie niepodległości.
Wróćmy jeszcze do inscenizacji zorganizowanej w Radymnie. Inscenizację tę pokazywała m.in. telewizja Polsat. Do studia telewizyjnego zostali zaproszeni prawie wyłącznie Ukraińcy, którzy z wielkim bólem komentowali niewłaściwość postępowania tych, którzy ośmielili się pokazać palenie polskiej wsi. Twierdzono, że nie należało roztrząsać rzekomo zaleczonych ran, że Polacy też uczestniczyli w mordach itp. Ciekawe, że do głosu nie zaproszono nikogo z przeciwnej (polskiej) strony, dodajmy: w sytuacji, gdy dyskusja odbywała się nominalnie w „polskiej” telewizji.
Argument podstawowy, który przedstawiają przeciwnicy inscenizacji spalenia wsi polskiej przez Ukraińców polega na porównaniu powyższego zjawiska do spalenia stodoły w Jedwabnem. Oczywiście możemy pokusić się o takie porównanie. Inscenizacja z Radymna zasadzała się na jednym podstawowym założeniu: wymordowania wsi nie można było dokonać, gdyby nie regularne oddziały zbrojne UPA, które tak od strony logistycznej (stworzenie planu, otoczenie wsi wojskiem itp.), jak i od strony wykonawczej byli w stanie taki mord przeprowadzić. Chłopstwo ukraińskie spełniało tu rolę „pomocniczą”. Zatem jeśli ktoś chciałby na sposób prawdziwościowy pokazać to, co się stało w Jedwabnem, musiałby analogicznie do wydarzeń wołyńskich pokazać jednostkę wojskową niemiecką, która wszystko organizuje i przeprowadza, wykorzystując w jakimś stopniu grupę przestępczą pozyskaną spośród miejscowej ludności. Przecież mordu w Jedwabnem w sensie organizacyjnym nie dokonywało polskie podziemie, tylko oddziały niemieckie. Mordy na Wołyniu organizowało UPA. Miejscowa ludność uczestnicząca w zajściach była przez UPA zorganizowana do podejmowania wspomnianych akcji. W tym sensie za zbrodnie jest właśnie odpowiedzialna nade wszystko ta organizacja, którą najnormalniej w świecie należałoby uznać za zbrodniczą, zaś winnych zbrodni ludobójstwa powinny ścigać międzynarodowe trybunały.
Kiedy byłem w Łucku podczas obchodów okrągłej rocznicy mordów wołyńskich (14 lipca 2013), dzień przed uroczystościami w hotelowym pokoju starałem się zobaczyć, jak do problemu podeszła miejscowa telewizja. Otóż puszczany był kolejny odcinek serialu o UPA, gdzie młodzi, dzielni chłopcy z tych oddziałów bronili wsi ukraińskich przed bandytami z polskich oddziałów partyzanckich. Oprócz tego szeroko ukazana została współpraca Polaków z Sowietami, którzy to wspólnie zadecydowali o wysiedleniu ludności ukraińskiej z Bieszczad (akcja „Wisła”), powodując bezmiar cierpień ruskiej ludności. Tak w telewizji ukraińskiej „uczczone” zostały polskie ofiary Krwawej Niedzieli na Wołyniu i nie spotkało się to z żadną ripostą ze strony polskiej.
Ciekawe, że ci sami przeciwnicy pokazywania pełnej prawdy o Wołyniu z wielką zaciekłością domagają się konsekwentnego osądzenia zbrodniarzy serbskich dokonujących czystek etnicznych w Bośni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Z wielką atencją podchodzi się również do osiągnięć śledczych Centrum Wiesenthala, kiedy to przed sądami stawiani są nawet dziewięćdziesięcioletni staruszkowie winni zbrodni holocaustu. Zbrodniarzom z UPA stawia się pomniki, tak jakby ludobójstwo dokonane na Polakach nie miało tej samej kwalifikacji moralnej.
Nie przekonuje mnie zupełnie argument, jakoby mordy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej były zrozumiałe w sytuacji, gdy naród ukraiński walczył o swoją niepodległość. Otóż warto przypomnieć, że Naród Polski też przez ponad sto lat walczył o niepodległość. Ale żadnemu z polskich powstań, żadnej walce (również tej z dwudziestego wieku) nie towarzyszyło ludobójstwo i czystki etniczne na spornych terenach. Czy ludobójstwa doświadczyli Niemcy zamieszkali na Śląsku albo Rusini z Małopolski Wschodniej? Do niepodległości nie można iść drogą zbrodni, a taką drogą poszła Ukraińska Powstańcza Armia.