Blogi
Co mnie nurtuje?
Witold Tomczak
poseł Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1997-2009
W 10. rocznicę powstania Telewizji Trwam
Środa, 12 czerwca 2013 (02:43)Mam pisać bloga? Proszę bardzo! Będę pisał, jak umiem, skoro nalegacie... Chodź jestem niechętny do tych różnych nowoczesności... Ale dziękuję za zaufanie!
Co mnie nurtuje? (W dziesiątą rocznicę pierwszej transmisji Telewizji Trwam z Drohiczyna, w której miałem zaszczyt uczestniczyć jako parlamentarzysta Rzeczypospolitej Polskiej). Że nie możemy przekroczyć magicznej liczby 2,5 miliona podpisów w obronie Telewizji Trwam...
Choć te prawie dwa i pół miliona świadomych podpisów w dobie społecznej apatii i „antyrydzykowej” propagandy to całkiem duży sukces. Nikt jeszcze nie zebrał tylu podpisów w jakiejkolwiek sprawie, nawet mocno nagłaśnianej. To jest fenomen obywatelskiej aktywności, biorąc pod uwagę „tumiwisizm”, konsumpcjonizm, bezideowość, ale i coraz powszechniejszy strach wśród naszych rodaków – „lepiej się nie wychylać”.
A jednak, u prawie dwóch i pół miliona Polaków, którzy poparli Telewizję Trwam, zwyciężyła naturalna tęsknota za prawdą i wolnością oraz sprzeciw wobec wszelkiego zniewolenia, w tym wypadku medialnego – jakże groźnego.
A ja myślę, że mimo wszystko stać nas na więcej. Musimy poprzeczkę ustawić wyżej, skoro te niecałe 2,5 miliona nie przekonało jeszcze medialnych mocodawców. Wierzę, że w naszym zasięgu jest zebranie przynajmniej 5 milionów podpisów domagających się miejsca na multipleksie dla jedynej telewizji katolickiej w Ojczyźnie Jana Pawła II.
Wymaga to jednak od nas znacznego wysiłku w duchu odpowiedzialności za przyszłość polskich rodzin. Każdy, kto już podpisał protest lub zbierał podpisy, nie może spocząć na laurach...
Mając świadomość wagi sprawy, musimy budzić naszych bliźnich, docierać do ich umysłów. To jest wielka okazja do powszechnej ewangelizacji. To jest nasza odpowiedzialność za bliźniego, tym większa, im ważniejszą pełnimy funkcję w społeczeństwie, im większe mamy możliwości oddziaływania na innych. Takimi profesjami zaufania publicznego są m.in.: kapłan, lekarz, nauczyciel, naukowiec, dziennikarz, poseł, senator, polityk lokalny, artysta...
Czy zrobiliśmy wszystko, wystarczająco wiele, w stosunku do posiadanych talentów i możliwości, aby uświadomić swoich Rodaków o wielkiej wartości niezależnej Telewizji Trwam?
Ile zebrałem podpisów – ja – ważna osobistość? Czy miałem odwagę na co dzień stanąć w obronie katolickiej Telewizji Trwam i katolickiego Radia Maryja, nie tylko od święta, na czele kolejnego marszu?
Czy stać mnie na taki heroizm, aby od domu do domu, do zagrody do zagrody, od drzwi do drzwi – pukać, rozmawiać, wyjaśniać i poprosić o podpis zagubionego Polaka katolika?
Znam kilku takich cichych bohaterów z miast i wiosek, którzy osobiście zebrali po kilkaset podpisów (i nadal zbierają), narażając się nieraz na niewybredne reakcje ze strony napotkanych rozmówców. Ich przykład pokazuje, że mimo wszystko wiele można osiągnąć poprzez bezpośrednią rozmowę, z kulturą przedstawiając obiektywne argumenty.
Doświadczyłem tego, przyjmując pacjentów w poradni lekarza rodzinnego, gdzie udało mi się zebrać ok. 1000 podpisów poparcia dla Telewizji Trwam. Bez większego problemu, po krótkiej rozmowie, złożył swój podpis pracujący ze mną specjalista urolog, paradujący z „Wyborczą” pod pachą. Przyznał on, że Telewizja Trwam jest konieczna, gdyż oferta kanałów dostępnych na multipleksie jest mocno ograniczona i prymitywna. W podobny sposób zdobywałem podpisy zwolenników obrony dzieci nienarodzonych.
Polecam taką aktywność kolegom lekarzom (i nie tylko)!
Uzdrawiajmy Polaków!