Po debacie Harris – Trump
Środa, 11 września 2024 (07:44)Wtorkowa debata kandydatów na prezydenta USA obfitowała w ostre wymiany zdań i wzajemne oskarżenia.
Kandydaci ścierali się też o wojnę na Ukrainie; Kamala Harris zarzuciła Trumpowi, że chce sprzedać Ukrainę
i Polskę Putinowi; Trump twierdził, że szybko zakończy wojnę.
Donald Trump mówił o „niszczeniu kraju” i „przejmowaniu miast” przez migrantów.
„Oni przejmują miasta. Przejmują budynki. Wkraczają gwałtownie. To są ludzie, których ona i Biden wprowadzili do naszego kraju i niszczą nasz kraj” – powiedział Trump, wielokrotnie później wracając do tematu migracji – nawet w odpowiedzi na inne tematy.
Harris próbowała przedstawiać się jako kandydatka
mająca plan na przyszłość i jednocześnie skupiała się na przedstawieniu Trumpa jako niebezpiecznego ekstremisty
i potencjalnego dyktatora, kłamcę i człowieka mówiącego brednie.
„Zrozumcie, że to jest ktoś, kto otwarcie powiedział,
że zakończy, cytuję: »zakończy« Konstytucję Stanów Zjednoczonych, że będzie wykorzystywał prokuraturę przeciwko swoim politycznym wrogom; ktoś, kto otwarcie wyrażał pogardę dla żołnierzy. Zrozumcie, co by to znaczyło, gdyby Donald Trump wrócił do Białego Domu
bez żadnych barier ochronnych” – mówiła wiceprezydent. Trump zaraz potem odparł, że przez takie słowa został postrzelony w głowę.
Kontrastujące wizje obu kandydatów widać było też
w przemówieniach końcowych obu polityków. Harris scharakteryzowała nadchodzące wybory jako wybór między dramatycznie różnymi wizjami dla kraju, „jednej, która jest skupiona na przyszłości, i drugiej, która jest skupiona na przeszłości i próbach, by nas cofnąć”. Podkreśliła jednak, że Amerykanów więcej łączy, niż dzieli, i że chce być prezydentem wszystkich Amerykanów.
„Jesteśmy upadającym państwem. […] Nie jesteśmy przywódcami. Nie mamy pojęcia, co się dzieje. Toczą się wojny na Bliskim Wschodzie. Toczą się wojny z Rosją
i Ukrainą. Skończymy w trzeciej wojnie światowej i będzie to wojna jak żadna inna” – powiedział Trump. Powtórzył przy tym swoje twierdzenia, że wybory 2020 r. były oszukane i to on je wygrał, oraz stwierdził, że nie odpowiada za szturm swoich zwolenników na Kapitol
6 stycznia 2021 r.
Kwestia wojny na Ukrainie była przedmiotem jednego
z dłuższych i ostrzejszych sporów między kandydatami. Pytany o to, czy chce, by Ukraina wygrała wojnę, Trump stwierdził, że chce zakończenia konfliktu i „bezsensownej śmierci milionów ludzi”. Obiecał też – jak robił to wielokrotnie wcześniej – że doprowadzi do ustania konfliktu jeszcze przed objęciem prezydentury, jako prezydent elekt. Oskarżał też Harris o to, że Rosja najechała na Ukrainę, bo mówiła „głupie rzeczy”
przed rosyjską inwazją.
Harris broniła natomiast dorobku swojej administracji, twierdziła, że gdyby nie wysiłki USA i sojuszników, „Putin siedziałby teraz w Kijowie”, a Trump sprzedałby Putinowi zarówno Ukrainę, jak i sojszników, takich jak Polska.
Debata obfitowała też w wiele uszczypliwości. Harris wielokrotnie próbowała prowokować Trumpa, uderzając
w czułe dla niego kwestie, takie jak rozmiar tłumów podczas jego wieców czy opinie innych przywódców na jego temat. Trump z kolei co najmniej dwukrotnie ostro uciszał Harris, gdy próbowała mu przerywać. „Ja teraz mówię” – powiedział w jednym momencie, używając frazy użytej przez nią samą, gdy ta podczas jednego z wieców uciszyła propalestyńskich demonstrantów.
Debata w Filadelfii była jedynym zaplanowanym dotąd pojedynkiem telewizyjnym Harris i Trumpa, jak również
ich pierwszym spotkaniem twarzą w twarz. Kandydaci przystępowali do niej w sytuacji, w której – jak sugerują sondaże – żadna ze stron nie miała wyraźnej przewagi.