• Piątek, 13 września 2024

    imieniny: Jana, Eugenii, Aureliusza

Nie wolno wierzyć Tuskowi

Sobota, 1 czerwca 2024 (10:39)

Rozmowa z prof. Wiesławem Janem Wysockim, historykiem, prezesem Instytutu Józefa Piłsudskiego
oraz wiceprezesem Światowego Związku Żołnierzy
Armii Krajowej

Pamiętamy słowa Donalda Tuska
z ubiegłorocznej kampanii przed wyborami parlamentarnymi, że to, co dane, nie będzie zabrane. Tymczasem mamy zapowiedź obniżenia 14. emerytury o 870 zł, i to
w sytuacji kiedy rząd „koalicji 13 grudnia” podwyższył już VAT na żywność, a ceny energii 
wzrosną od lipca.

– Mamy do czynienia z gigantycznym fałszem, ale nic dziwnego, skoro za tym wszystkim stoi Donald Tusk
– znany nie od dziś z niedotrzymywania słowa. Mieliśmy okazję wielokrotnie już się przekonać, że dla potrzeb politycznych potrafi się ostentacyjnie zaprezentować
na rodzinnym zdjęciu z ołtarzykiem w tle, a w praktyce
to politycy jego ugrupowania, jak Rafał Trzaskowski, walczą z krzyżem w przestrzeni publicznej warszawskich urzędów, a ministrowie jego rządu ograniczają lekcje religii w szkołach. Co więcej, to rząd Tuska podejmuje działania zmierzające do likwidacji m.in. Funduszu Kościelnego.
To pokazuje, że Tusk jedno mówi przed wyborami, a co innego robi w chwili objęcia władzy. Widzimy, że mamy
do czynienia z gigantycznym kłamstwem, czy jak mówi młodzież ze ściemą. Donald Tusk jawi się tutaj jako człowiek, który ma kilka twarzy, i na dobrą sprawę
nie bardzo wiemy, która z nich jest prawdziwa. Myślę,
że jego działania, skłonność do uległości wobec Niemiec pokazują, że bliżej jest mu do Berlina i Brukseli.

Jak odebrał Pan Profesor rozważania zawarte w oficjalnej wersji przemówienia 
– o „naszych dziadkach z Wehrmachtu”, jakie podczas uroczystości na Monte Cassino
miał wypowiedzieć szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell?

– Takich szokujących słów nie ma prawa wypowiadać Polak, a tym bardziej przedstawiciel polskich władz.
Myślę, że takie słowa nie mogłyby się znaleźć w tekście
– wprawdzie niewypowiedzianej wersji przemówienia
– bez wcześniejszych uzgodnień na najwyższych szczytach władzy. Uważam, że był to także sprawdzian, niestety, oblany przez te władze – mianowicie nieobecność najwyższych przedstawicieli rządu na uroczystościach
o polskim charakterze, o charakterze patriotycznym, narodowym. Widać, że przedstawicieli „rządu 13 grudnia” też to mierzi. Otóż chętnie występują na uroczystościach, które nie mają nic albo niewiele wspólnego z polskością, ale brakuje ich w miejscu, które jest związane z jedną
z najpiękniejszych kart męstwa i odwagi polskiego
oręża.

To, że Niemcy zakłamują swoją historię, wiemy nie od dzisiaj, ale to, że obecny rząd wpisuje się w tę narrację, jest karygodne.

– Jak się ostatnio dowiedzieliśmy w siedzibie resortu spraw zagranicznych Niemiec, w Berlinie przedstawiona jest tablica absolutnie przecząca historii nie tylko Polski,
ale też historii powszechnej. Historia okazana na tej grafice jest bardzo specyficzna, wybiórcza, bo jak inaczej rozumieć tablicę poświęconą historii Niemiec, która nie zawiera
ani paktu Ribbentrop-Mołotow, ani wybuchu II wojny światowej. Wygląda więc, że w tym niemieckim przekazie
1 września 1939 r. na Polskę napadli nie Niemcy, ale jacyś mityczni naziści. Taką narrację Niemcy serwują już od dawna, taka jest polityka historyczna Berlina wtłaczana kłamliwie światu. II wojna światowa w niemieckim ujęciu rozpoczyna się w momencie zajęcia Czechosłowacji.
Nie ma sojuszu Berlina z Moskwą, nie ma wojny z Polską, nie ma też ludobójstwa wobec Żydów – za to jest laurkowe przedstawienie własnej historii. Niemcy to potrafią, Donald Tusk im wtóruje i – jak widać – na polską narrację nie ma tu miejsca.

Za rządów Donalda Tuska Berlin będzie
mógł sobie na wiele pozwolić, 
możemy zapomnieć o reparacjach wojennych
od Niemiec?

– Rząd Donalda Tuska już na wstępie tej kadencji zdeklarował, że nie będzie reparacji wojennych od Niemiec, że nie mają one uzasadnienia – ale tylko dla tej ekipy.
To bardzo dziwne, bo jest to działanie wbrew interesom państwa polskiego. Jeśli do tego dodamy przywrócenie przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom aparatu represji w PRL, byłym ubekom, to widzimy ukłon tej władzy także w drugą stronę. Jak widać, Tusk kłania
się na obie strony.

Gdzie są granice absurdu i szkodzenia Polsce przez obecną władzę?

– Gdyby to były jakieś jednostkowe działania, to można by mówić o błędzie, działaniu wynikającym z nieświadomości. Niestety, tutaj możemy zakładać wyrafinowanie, perfidne działanie na szkodę własnego kraju, własnej historii, własnego dziedzictwa narodowego z intencją służenia obcym. Jest to przerażające. Zastanawiam się, jak długo można to znosić, godzić się na takie traktowanie państwa
i Narodu. W którymś momencie cierpliwość polskiego społeczeństwa się wyczerpie.

Przywrócenie przywilejów emerytalnych byłym esbekom kosztem zmniejszenia
14. emerytury uczciwym Polakom jest spełnieniem jednej z niewielu obietnic składanych przez Tuska w kampanii
przed wyborami parlamentarnymi?

– Donald Tusk zawsze realizuje w pierwszym rzędzie to,
co jest korzystne wobec obcych. Ponieważ zapleczem dla byłych esbeków jest Moskwa, Kreml, jest to ukłon w tamtą stronę. Do tego dochodzi jeszcze walka z Kościołem, „opiłowywanie katolików”, które staje się powoli faktem. Ponadto mamy niszczenie rodziny, a więc elementarnych fundamentów, na których zbudowana jest nasza wspólnota narodowa. Jeśli zniszczy się rodzinę, Kościół, to będziemy nikim, łatwo będzie nas można wykorzystać jako tanią siłę roboczą przy zbieraniu szparagów. I to wszystko jest niejako wpisane w działalność „koalicji 13 grudnia”.

Walka z Kościołem, z krzyżem to tylko początek działań, to sondowanie, jak daleko ta władza może się posunąć. Jeśli będziemy się temu przyglądać i pozwolimy, żeby zdejmowano, deptano krzyż w Warszawie, to ta władza nie będzie miała skrupułów, żeby narzucać nam kolejne ograniczenia…

– To, z czym mamy w tej chwili do czynienia, jest odcinaniem kolejnych plasterków salami. To jest metoda. Jeśli pozwolimy, zgodzimy się na pewne ustępstwa,
to pójdą szerokim frontem. Zrobią to, czego nie udało
się zrealizować zaborcom czy zwichrowanym przedstawicielom lgbt. Mam nadzieję, że ta groźba,
to zagrożenie się nie zrealizuje, że polskie społeczeństwo, ta zdrowa tkanka naszego Narodu, jednak się obudzi
i zdecydowanie przeciwstawimy się tym de facto zbrodniczym, bo antypolskim zapędom rewolucyjnym.

W wachlarzu działań obecnej władzy
jest także próba szukania wpływów agenturalnych w szeregach Zjednoczonej Prawicy. Patrząc na reset w stosunkach polsko-rosyjskich za poprzedniej władzy Tuska, to brzmi wręcz komicznie?

– Propaganda to potężna broń i Donald Tusk jest mistrzem w stosowaniu tego typu metod. Cel działania jest prosty: delegalizacja Prawa i Sprawiedliwości. Komisja, która ma powstać, ma przedstawić „dowody” – nieważne czy prawdziwe, czy zmyślone, ale istotne, że przy pomocy usłużnych mediów będą one przedstawiane Polakom
w odpowiedni sposób. Skoro dzisiaj media są w rękach tej władzy, to będzie ona usiłować za wszelką cenę przekonać społeczeństwo, że ewentualne zarzuty są prawdziwe, że formacja Jarosława Kaczyńskiego działała na szkodę Polski i nieważne, że decyzje Tuska podejmowane przez koalicję PO – PSL podczas ich poprzednich rządów wskazują wyraźnie, kto był prorosyjski. Jak wspomniałem,
celem tych działań jest delegalizacja PiS i „koalicja
13 grudnia” jest zdolna do tego, żeby to zrealizować.
Jako Polacy mamy obowiązek jak najszybciej zamknąć
ten niebezpieczny rozdział w naszej historii. Jeśli tego nie zrobimy, to możemy zapomnieć o Polsce naszych pragnień, o Polsce wolnej, o którą walczyli nasi dziadkowie czy ojcowie.

Donald Tusk ograniczył wysokość
14. emerytury w przeddzień wyborów europejskich. Czyżby czuł się tak pewnie, czy może mamy do czynienia z perfidią
i degeneracją władzy?

– Uważam, że po przejęciu władzy „koalicja 13 grudnia” poczuła się tak pewnie, że zatraciła pewne wyczucie. Dlatego nawet nie próbuje osłonić tego jakąś polityczną grą pozorów i nie widzi konsekwencji tych działań,
które  mogą mieć miejsce po wyborach 9 czerwca.
Skoro już dotknęliśmy tematu wyborów do Parlamentu Europejskiego, to muszę przyznać, że dostrzegam też inne zagrożenie – mianowicie niechęć do uczestniczenia w tym święcie demokracji. To może być korzystne dla rządzącej koalicji, bo wystarczy, że zniechęcą część wyborców prawicy, a ich tzw. żelazny elektorat pójdzie do urn, i to  może im zapewnić osiągnięcie celu. Niestety, po stronie prawicy pojawia się błędna kalkulacja, że cokolwiek by się  nie wydarzyło, to straty i tak będą niewielkie.

Jak zatem przekonać Polaków, którym zależy na przyszłości Polski, żeby 9 czerwca nie zostali w domach i żeby ruszyli się
z kanapy, bo każdy głos oddany za Polską będzie niezwykle ważny?

– Potrzebna jest mobilizacja nas wszystkich, pokazanie ludziom, także z naszego najbliższego otoczenia, że jest szansa na zmiany, zwłaszcza że jest pewne ożywienie narodowe, patriotyczne w całej Europie. W związku z tym my też powinniśmy do tego grona dołączyć, dołożyć swój głos i wybrać ludzi o odpowiednim systemie wartości,
o twardym kręgosłupie moralnym i wrażliwości na sprawy narodowe, sprawy polskie. Jeśli tego nie zrobimy, to Unia Europejska, zdominowana dzisiaj przez lewackie elity, będzie kontynuowała swój marsz i ograbianie nas
z wartości, z których jako Polska i Europa wyrastamy.
Nie wspomnę już o Europejskim Zielonym Ładzie, o pakcie migracyjnym, o wizji stworzenia superpaństwa europejskiego kosztem państw narodowych i innych ideologicznych pomysłach, które mogą zniweczyć nasz dorobek i osiągnięcia wielu pokoleń nie tylko Polaków.

               Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki