Przypomina o naszych korzeniach
Środa, 10 kwietnia 2013 (02:09)Przeżywając rocznicę katastrofy smoleńskiej, modlimy się za poległych przed trzema laty i polecamy Bogu całą naszą Ojczyznę. Od kilku miesięcy szczególnie przywołujemy wstawiennictwa polskich męczenników. W kwietniu kierujemy nasze spojrzenie ku pierwszej stolicy Polski, prymasowskiemu Gnieznu, skąd patronuje nam św. Wojciech, biskup i męczennik.
W naszej comiesięcznej modlitwie za Ojczyznę patronują nam nasi męczennicy. Mają oni łatwiejszy dostęp do Pana Boga, wszak nawet dyscyplina beatyfikacyjna zwalnia ich z potrzeby cudu. Uciekanie się do nich jest więc dla nas wielką szansą, o której nie wolno zapomnieć ani jej zmarnować.
W kwietniu obchodzimy uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski. Jego postać przypomina nam o chrześcijańskich korzeniach Europy. Pochodził ze słynnego czeskiego rodu Sławnikowiców (ze strony ojca) i Przemyślidów (ze strony matki), był przedostatnim z siedmiorga rodzeństwa. Urodził się ok. 956 roku. W młodym wieku zachorował i rodzice złożyli ślub, że gdy wyzdrowieje, oddadzą go na służbę Bogu. Jako 16-letni młodzieniec został więc wysłany do Magdeburga, gdzie Papież Jan XIII założył biskupstwo misyjne dla nawracania Słowian. Tam kształcił się przez 10 lat. Dołączył też do niego brat Radzim. Gdy wrócili do Czech, w 982 r. zmarł w Pradze pierwszy jej biskup, Dytmar, który był Niemcem. Na jego następcę wytypowano Wojciecha i 29 czerwca 983 r. przyjął on święcenia biskupie jako pierwszy Czech. Na znak pokory, obejmując biskupstwo praskie, szedł boso.
Sytuacja Kościoła w Czechach była wówczas bardzo trudna. Praga znana była z handlu niewolnikami. Młody biskup podnosił przeciw temu swój głos. Nadto piętnował możnych, zabraniając wielożeństwa. Zachęcał też do opiekowania się ubogimi, w czym sam przodował. Gdy jednak zobaczył, że jego napomnienia są daremne, po pięciu latach pasterzowania postanowił opuścić Pragę. Udał się do swojego metropolity w Moguncji, a następnie do Rzymu. W Pradze św. Wojciecha zastępował biskup Falkold. Kiedy jednak zmarł w 992 r., Czesi prosili św. Wojciecha o powrót. Przybył więc do swej ojczyzny z kilkunastoma zakonnikami i założył opactwo benedyktyńskie w Brzewnowie. Dzielnie apostołował wśród swoich rodaków i posyłał też misjonarzy na Węgry. Niestety, znowu spotkały go szykany ze strony możnowładców i jesienią 995 r. wrócił do klasztoru w Rzymie. Ostatecznie podjął decyzję udania się na misje do Polski. Decyzja ta bardzo ucieszyła Bolesława Chrobrego i akceptował ją także cesarz Otto III. Wiosną 997 r. przygotowano wyprawę misyjną św. Wojciecha do Prus.
Przydzielono mu nawet wojsko do obrony, ale z niego zrezygnował, bo nie chciał nawracać mieczem. Już 23 kwietnia biskup Wojciech poniósł śmierć męczeńską. Miał zaledwie 41 lat. Ciało męczennika, wykupione od pogan, złożono w Gnieźnie. Świadkiem męczeństwa był bł. Radzim, który je opisał na prośbę Papieża Sylwestra II. Papież niezwłocznie kanonizował św. Wojciecha. W marcu 1000 r. do grobu męczennika przybył sam cesarz Otto III, gdzie w obecności Bolesława Chrobrego zostało uroczyście ogłoszone powstanie metropolii gnieźnieńskiej z biskupstwami w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu, gwarantujące Kościołowi w Polsce niezależność od obcych państw i bezpośrednie poddanie go Stolicy Apostolskiej. Wydarzenie to przeszło do historii jako zjazd gnieźnieński. Dziś od grobu męczennika płynie apel o wierność dziedzictwu chrześcijańskiemu naszej Ojczyzny, jak i całej Europy. Niechaj św. Wojciech wstawia się za nami przed Bożym tronem.
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD