• Poniedziałek, 20 stycznia 2025

    imieniny: Fabiana, Sebastiana

Jedynie misjonarze zostają

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 (02:03)

Prześladowania, tortury, rzesze uchodźców, głód, śmierć, brak jakiejkolwiek administracji państwowej i policji, ucieczka prezydenta, kradzieże, zastraszenia, szalejący rebelianci – to codzienność Republiki Środkowoafrykańskiej, która wygląda tak za cichym przyzwoleniem świata.

 

Ofiarami politycznej i zarazem brutalnej rozgrywki, jaka ma miejsce w tym kraju, są misjonarze, którzy przybyli z pomocą tamtejszej ludności.

– Proszę was z całego serca: Obudźcie się!!! – z tak wstrząsającym apelem zwróciła się do wszystkich ludzi dobrej woli polska misjonarka. Dramatyczną sytuację, jaka zapanowała w Republice Środkowoafrykańskiej na skutek wybuchu ubiegłorocznej rebelii, opisuje na swoim blogu Gabriela Durczyk, pielęgniarka w szpitalu dla Pigmejów w Bagandou. Tam wraz z nią pracują polscy misjonarze: ks. Mieczysław Pająk, Ela Wryk – dyrektor szpitala dla Pigmejów, Marianna Tokarczyk – laborantka, oraz Izabela Cywa, aptekarka i politolog.

W ostatni piątek rebelianci najechali na tę liczącą 4 tys. mieszkańców wioskę położoną na południu kraju i ukrytą w tropikalnej dżungli w odległości 160 km od stolicy – Bangui. Od 2000 roku mieści się tam misja katolicka prowadzona przez misjonarzy z Tarnowa. Teren, który niegdyś był w miarę bezpieczny, w ostatnich dniach stał się miejscem działań militarnych grup z muzułmańskiej koalicji Seleka. Polscy misjonarze w pośpiechu chowali wszystkie wartościowe przedmioty i sprzęty ze szpitala, aby nie zostały zrabowane lub zniszczone przez napastników, którzy poszukiwali rzekomo ukrywanych w wiosce „rządowych samochodów”. Rebelianci często napadają na ośrodki katolickie i doszczętnie je plądrują. Część znajdującego się tam sprzętu grabią, a inny całkowicie niszczą, tym samym uniemożliwiając niesienie pomocy.

„Przyjechali do nas do domu na misję! W mig wysiedli z auta i zobaczyłam dwóch uzbrojonych rebeliantów idących w stronę drzwi. Poleciałam do pokoju po saszetkę z dokumentami, żeby schować ją pod ubrania. Ela zaczęła z nimi rozmawiać. Proszę otworzyć! – krzyknął żołnierz, celując jej w brzuch. Już, już! Czemu do mnie celujesz?! Co ja ci mogę zrobić?! – odpowiedziała. Trochę go ten opór stłumił. Spokorniał. Dzięki Bogu”, czytamy na blogu Gabrieli Durczyk. Na szczęście tym razem odstąpili od całkowitej pacyfikacji, dzięki mądrej i zdecydowanej postawie Polaków.

– Wczoraj w Bagandou dzień należał do spokojnych. Ale ludzie cały czas żyją w strachu. Wielu z nich śpi w lesie. Przez całą sobotę padał deszcz, było bardzo zimno. Mieszkańcy śpią z dziećmi pod liśćmi, drzewami, coraz więcej jest przypadków ukąszenia przez węże – relacjonuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” misjonarka Ela Wryk. – Uciekając przed rebeliantami, narażają się na kolejne niebezpieczeństwa – dodaje.

Misjonarze pomimo zagrożenia życia deklarują, że nie opuszczą powierzonych ich opiece ludzi. Tym bardziej że ofiarami politycznych potyczek są zwykli obywatele, ponieważ rebelianci nie oszczędzają nikogo ani niczego. Wyjątek stanowią jedynie miejsca należące do muzułmanów, m.in. meczety, miejsca handlu. Gabriela Durczyk zauważa ponadto, że „brak reakcji ze strony świata utwierdza tylko osoby odpowiedzialne za ten chaos w ich bezkarności”.

Izabela Kozłowska