• Poniedziałek, 16 września 2024

    imieniny: Korneliusza, Edyty, Cypriana

Polska przeszkadza, bo jest coraz silniejsza

Czwartek, 7 grudnia 2023 (09:17)

Rozmowa z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, historykiem, członkiem Kolegium IPN, wykładowcą z KUL i AKSiM

Choć poseł Paulina Hennig-Kloska przyznała, że to ona dodała zapis o zmniejszeniu farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych i parków narodowych do 300 metrów, to wciąż nie wiemy, kto jest faktycznym autorem projektu ustawy wiatrakowej. Borys Budka milczy, a Szymon Hołownia odpowiada przewrotnie, że ci, co się pod nią podpisali…

– To dziwne, zwłaszcza że pod projektem, który stał się jednym z głośniejszych w ostatnim czasie, podpisali się posłowie Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050. Jednak kiedy wychodzi, że nowelizacja ma lobbystyczne znamiona i kiedy sprawa się wydała, zrobiła się głośna, to się wszyscy nabierają wody w usta. Nie ma wątpliwości, że proponowana zmiana przepisów idzie na przeciw oczekiwaniom lobbystów, że możemy mieć do czynienia z nieuprawnioną działalnością lobbingową czy wręcz z działaniami o charakterze korupcyjnym. Zawsze jest tak, że autorem projektu takiej czy innej ustawy, która ma być procedowana w Sejmie, jest ktoś konkretny, a nie wszyscy, którzy się pod nim podpisują. Owszem wszyscy składają podpis, ale jest ktoś konkretny, kto nad tym pracuje – realnie i firmuje to swoim nazwiskiem.

Skoro jednak nie sposób wskazać polityka, który to zrobił to, co to może oznaczać?

– To oznacza, że za projektem musi stać grupa lobbystyczna, czyli ta ustawa musiała być gotowa już wcześniej – zwłaszcza że procedowano ją w tak niespotykanie szybkim tempie. Ponadto żeby to zostało zaakceptowane przez prezydenta, połączono ją z zamrożeniem cen energii dla Polaków. To najlepiej pokazuje intencje, jakie towarzyszyły inicjatorom tej ustawy. Taka ustawa powinna być procedowana bez pośpiechu, mieć długie vacatio legis, aby wszystkie zainteresowane podmioty miały taką samą możliwość zainwestowania, a nie tylko jedna, konkretna firma, producent turbin wiatrowych, niemiecki Siemens, która już wcześniej przygotowała się do tego. Poza tym dziwnym trafem Komisja Europejska – oczywiście przypadkiem – zaakceptowała zmiany w Krajowym Planie Odbudowy dla Polski, co oznacza, że również przypadkiem na odnawialne źródła energii do naszego kraju może trafić ponad pięć miliardów euro, które następnie zasilą konto przeżywającej finansowe tarapaty niemieckiej firmy Siemens. Tak to z grubsza wygląda. Zresztą jest też rekordem świata, że rząd lewicowo-liberalny Donalda Tuska, choć jeszcze nie powstał, już jest pierwsza afera.

To działanie ewidentnie na szkodę Polski, co więcej, pokazuje kierunek, w jakim będzie zmierzać ta nowa ekipa?

– Dokładnie. Warto przypomnieć, że rząd Zjednoczonej Prawicy, który jeszcze, póki co, sprawuje władzę w Polsce, chciał pójść w energetykę jądrową, powstały projekty, podpisano też stosowne umowy, tylko że Niemcom zasadniczo nic to nie daje, więc Berlin, który wycofał się z energetyki jądrowej, nie ma w tym interesu. Dlatego polski rząd starał się realizować swoje plany energetyki jądrowej ze Stanami Zjednoczonymi, które mają wybudować pierwszą elektrownię jądrową w Polsce. Niekonieczne jest to na rękę Niemcom, którzy inwestują w OZE i związali się z różnymi dziwacznymi pomysłami pozyskiwania energii, w tym z wiatru. Takie są interesy Berlina, szczególnie gdy ich gospodarka powoli staje. W tym momencie Polska po zmianie rządu i dojściu do władzy Donalda Tuska jest dla nich idealnym kandydatem do wejścia w energetykę wiatrową, co z kolei wiąże się z zakupem produkowanych przez Niemców elementów farm wiatrowych. Natomiast żeby sprawę przykryć, żeby Donald Tusk mógł się pochwalić, że jest skuteczny i że Unia Europejska liczy się z nim, uruchomiono środki z Krajowego Planu Odbudowy, z tym że na zakup wiatraków od Niemców. To tylko pokazuje, jak mocno cały ten układ jest wiązany. Kiedyś, gdy Tusk miał monopol w większości mediów, coś takiego się sprzedawałoby jako dobro Polaków, ale teraz, dopóki media publiczne nie są jeszcze zdominowane przez koalicję Tuska, cały ten szwindel wychodzi na jaw, i wygląda to słabo. Prawda i intencje są widoczne jak na dłoni, i to kole tę grupę lewicowo-liberalną, która prze do władzy.

Prokuratura na wniosek posłów PiS i Suwerennej Polski wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa płatnej protekcji w związku z nowelizacją ustawy dotyczącej zamrożenia cen energii do 30 czerwca 2024 roku, który zawiera także przepisy liberalizujące możliwość stawiania farm wiatrowych i wiatraków. Jak to się może zakończyć?

– Prawnie chyba na niczym, bo za chwilę ekipa Donalda Tuska przejmie władzę i położy też rękę na prokuraturze, która w obecnym kształcie badająca afery jest im nie na rękę. Jednak prokuratura bada tę sprawę i zobaczymy czy i na ile uda się jej dojść do tego, kto za tą ustawą wiatrakową stoi. Niewątpliwie tutaj chodzi też o efekt medialny, żeby sprawę nagłaśniać i pokazywać Polakom, w jakim kierunku ta władza, która jeszcze nie zaczęła rządzić, zmierza i gdzie swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami może zaprowadzić Polskę. Mamy do czynienia ze słabym startem nowej władzy ekipy Donalda Tuska, i chce powiedzieć, że jest to bardzo delikatne określenie.   

Przy okazji, po ogłoszeniu, że PKN Orlen zostanie obciążony wielomiliardowymi kosztami mrożenia cen prądu i ciepła dla Polaków w przyszłym roku, spółka ta straciła na giełdzie ponad pięć miliardów złotych. Przypadkowe czy celowe działanie?

– Na pewno jest to kolejny skandal ekipy Tuska, który pokazuje, jakie są jej intencje. Nowej lewicowo-liberalnej władzy zależy, żeby doprowadzić do zapaści wiodącą polską firmę, narodowego championa, który liczy się w Europie i na świecie, i jest sztandarem naszej gospodarki. PKN Orlen pokazuje pozycję Polski w świecie, a to musi się nie podobać Niemcom. Nowa władza w Polsce, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Berlina, stara się robić wszystko, żeby Orlen nie był konkurencją. Stąd próba dożynania rozwijającej się firmy opłatami fiskalnymi. Ale to jest tylko jeden ze zwiastunów tego, co może się wydarzyć i co może zrobić koalicja Tuska, bo – jak słyszymy – zapowiadają pod płaszczykiem rewizji projektu zastopowanie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Po co Polsce port lotniczy zarabiający miliardy złotych, skoro – jak mówił Rafał Trzaskowski – jest lotnisko w Berlinie. To pokazuje, w jakim kierunku będzie zmierzać nowa większość sejmowa, nowa władza, którą widać zadowala zapowiedź otrzymania środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy czy w ogóle funduszy z Unii Europejskiej. W zamian za to nie będą przeszkadzać Niemcom, którzy mają duże problemy budżetowe. To już na starcie wygląda bardzo słabo.

Komuś ten budowany polski koncern multienergetyczny wyraźnie stoi kością w gardle?

– W ogóle to Polska przeszkadza. Polska przeszkadza jako silna, dobrze rozwijająca się gospodarka, jako konkurencja dla Niemiec, i nie tylko. Silna polska gospodarka – bez kompleksów, stająca do rywalizacji jak równy z równym, jest nie na rękę unijnym lokomotywom, które chcą zrealizować projekt centralizacji Europy pod egidą Berlina. Dla nich najlepsza byłaby Polska czekająca w poczekalni, niewychylająca się, stojąca w szeregu po unijne środki, prosząca o łaskę w postaci unijnych dotacji, ale na pewno nie Polska podmiotowa, rozwijająca się gospodarczo, świadoma swojej wartości.

Mamy uderzenia w prezesa Daniela Obajtka, ale także zapowiedź postawienia przed Trybunałem Stanu prezesa Banku Centralnego Adama Glapińskiego, co skrytykowała nawet szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Stwierdziła ona, że statut ESBC i EBC obejmujący gwarancję niezależności prezesów krajowych banków centralnych, zapewnia ochronę na wypadek, gdyby Sejm chciał podjąć uchwałę o postawieniu prezesa NBP w stan oskarżenia. Czy koalicja Tuska w ogóle zdaje sobie sprawę z konsekwencji takich działań dla polskiej gospodarki, a może jest to czynione z rozmysłem?

– Wydaje się, że ta przyszła władza jest tak zaślepiona wizją rządzenia Polską, że uwierzyła nawet we własną propagandę i to, że nienawidzą prezesa Daniela Obajtka czy prezesa Adama Glapińskiego, którzy im wyraźnie przeszkadzają w realizacji planów. Z tym że jest to bardzo szkodliwe dla funkcjonowania państwa polskiego. Wiadomo, że Donaldowi Tuskowi zależy na tym, aby w Polsce wprowadzić walutę euro, co byłoby z korzyścią dla Niemiec, a czemu się przeciwstawia prezes Adam Glapiński. Nic więc dziwnego, że robi się wszystko, żeby ośmieszyć prezesa NBP. Podobnie jest z prezesem Danielem Obajtkiem, który po rządach koalicji PO – PSL i słabym zarządzaniu Orlenem, o czym najlepiej świadczą wyniki finansowe koncernu, uczynił z PKN Orlen znaczącą firmę liczącą się w Europie i na świecie. Donald Tusk robi więc wszystko, żeby działaniami autodestrukcyjnymi osłabić PKN Orlen i kosztami sfinansowania zamrożenia cen energii dla Polaków de facto zarżnąć tę firmę. Co z tego wyniknie, czas pokaże.

  Dziękuję za rozmowę.

   

Mariusz Kamieniecki