Dziś w „Naszym Dzienniku”
Trzeba budować suwerenne media
Sobota, 28 stycznia 2023 (00:05)ROZMOWA / z dr. Janem Marią Jackowskim, zastępcą przewodniczącego senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu
25 lat temu w kioskach ukazał się pierwszy numer „Naszego Dziennika”. Jak Pan wspomina początki?
– Miałem tę przyjemność i zaszczyt współpracować z „Naszym Dziennikiem” już od pierwszego numeru. Przez te 25 lat na jego łamach ukazało się wiele wywiadów ze mną, ale też wiele moich tekstów i felietonów. Z całego serca wspierałem to przedsięwzięcie. Dobrze pamiętam końcówkę lat 90. XX wieku, właśnie te czasy, gdy rodził się „Nasz Dziennik”. Wiele osób twierdziło, że nie jest możliwe stworzenie ogólnopolskiego dziennika bez olbrzymich nakładów kapitałowych i powiązań z pogranicza polityki i biznesu. A w dodatku dziennika, który programowo odwoływałby się do wartości narodowych, patriotycznych i do katolickiej nauki społecznej. Początkowo siły były bardzo skromne. Tak jak w przypadku Radia Maryja czy Telewizji Trwam tworzono wiele problemów, aby tylko zastopować powstanie tego dzieła. A dzisiaj możemy świętować srebrny jubileusz.
Autorom tego przedsięwzięcia trzeba złożyć najszczersze gratulacje – bo tylko oni wiedzą, jak trudna była to misja. Nie można też zapomnieć o ekipie realizującej misję tego dzieła: o redaktorach i dziennikarzach, siostrach loretankach, osobach odpowiedzialnych za dystrybucję i kolportaż. Dzięki ich ciężkiej, codziennej pracy „Nasz Dziennik” stał się ważnym punktem odniesienia w debacie publicznej w Polsce. Jest to ten podmiot, który reprezentuje zupełnie inną – czytelnie odwołującą się do zbudowanej na wartościach chrześcijańskich tradycji kultury polskiej – linię programową, a to wyróżnia go spośród innych mediów wydających prasę w naszym kraju. Z tego punktu widzenia jest też ważnym elementem systemu medialnego. To buduje pluralizm. Mamy szczęście, że ludzie, którzy cenią w swoim życiu wartości, nie są wykluczeni. Mają swoją codzienną gazetę przedstawiającą im rzetelne treści.
Pod koniec lat 90. XX wieku trudno było przebić się z treściami odwołującymi się do polskości i nauki Kościoła katolickiego?
– W każdych czasach nie jest to łatwe. „Nasz Dziennik” powstawał, gdy u władzy była koalicja Akcji Wyborczej „Solidarność” i Unii Wolności. To, co wówczas proponowała, było programowo zbieżne z tym, co dzisiaj głosi koalicja Zjednoczonej Prawicy. Jakość realizacji tych zapowiedzi nie zawsze odpowiadała deklaracjom programowym… Twierdzono, że wspiera się to, co polskie – a polskiej własności było coraz mniej. Dużo mówiono o polskiej tradycji i kulturze, a chętnie wpuszczano wrogie nam prądy ideologiczne. Notabene podobne odstępstwa od programu oraz deklarowanych wartości i zasad obserwujemy podczas rządów PiS. W czasach tak dużego chaosu nie było łatwo uruchomić gazetę. Z perspektywy 25 lat śmiem twierdzić, że sytuacja polityczna zmieniła się tak bardzo, że dzisiaj jest o wiele trudniej działać na rynku podmiotom medialnym czytelnie odwołującym się do wrażliwości katolickiej. I tak prawie 20 lat temu staliśmy się częścią Unii Europejskiej. Dzisiaj naciski ideologiczne są bardziej intensywne i wielowymiarowe. Nie akceptuje się głosu sprzeciwu, wszyscy mają myśleć w ten sam sposób. Próbuje się stworzyć nowego Europejczyka, odwołującego się do zasad, które są sprzeczne z polską tradycją. Unia Europejska stała się organizacją, które ma sprecyzowane oblicze ideowe. I jak 25 lat temu uruchomienie dziennika było bardzo trudne, bo ilość problemów, które tworzono, była ogromna, tak dzisiaj ciężko jest polskiej prasie się rozwijać i dalej funkcjonować. W ostatnim ćwierćwieczu pojawiło się wiele podmiotów, które uważały się za katolickie lub narodowe. Wiele z nich już upadło. Inne pokazały swoje prawdziwe oblicze. „Nasz Dziennik” dalej realizuje swoją misję.
Drogi Czytelniku,
cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.
Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym.