Brąz cenny jak złoto
Niedziela, 23 września 2012 (14:26)Z Martą Makowską, brązową medalistką w szermierce XIV Paraolimpiady, rozmawia Izabela Kozłowska
Gratuluję medalu zdobytego podczas tegorocznej paraolimpiady. Emocje już opadły?
- Dziękuję. Emocje nadal są. Może nie takie jak w chwili zdobywania medalu czy dekoracji. Teraz, po powrocie, honorują nas wszyscy, głowa państwa, a nawet lokalne władze. Jesteśmy zapraszani do stacji telewizyjnych i radiowych oraz dużo rozmawiamy z dziennikarzami. Wspomnienia są świeże i gdy oglądałam ostatnio z najbliższą rodziną zdjęcia z ceremonii otwarcia i mojej dekoracji pojawiła się u mnie łza wzruszenia.
36 medali w dorobku naszej reprezentacji robi wrażenie. Jak Pani ocenia występ Biało-Czerwonych?
- Myślę, że mimo kryzysu, jaki dotyka sport niepełnosprawnych od dłuższego czasu, wypadliśmy bardzo dobrze. Wszystkie dotychczasowe dotacje na sprzęt, wyjazdy na zwody, zgrupowania, treningi, stypendia, nagrody były bardzo okrojone ze względu na organizację mistrzostw Europy w piłce nożnej, a także igrzyska olimpijskie. Dostawaliśmy dziesiąte części tego, co zwykle. Każdy start w imprezach pucharowych w tym roku stał do końca pod znakiem zapytania. W ostatniej chwili szyto nam wyprawkę na igrzyska. Głośna była też sprawa przewiezienia naszego sprzętu. Okazało się jednak, że pokonaliśmy te wszystkie niedogodności i po prostu „robiliśmy swoje”.
Każdy z nas uczciwie, na miarę możliwości przygotowywał się do tego najważniejszego dla każdego sportowca startu. Większość z nas godzi obowiązki zawodowe, rodzinne i sportowe. Ze sportu nie da się utrzymać samemu, nie mówiąc o rodzinie. Na co dzień nie jest łatwo. Okres przed igrzyskami był bardzo ciężki zarówno dla nas, jak i dla naszych rodzin. Codziennie musimy pokonywać jakieś bariery, przeszkody fizyczne, biurokratyczne, społeczne, emocjonalne i dzięki temu mamy siłę do każdej walki. Widać, że nasza praca nie poszła na marne i większość z nas wróciła do domu z igrzysk z dorobkiem medalowym.
Brytyjczycy stworzyli dobrą atmosferę do rywalizacji?
- Cała organizacja igrzysk pod każdym względem była perfekcyjna. To były moje trzecie igrzyska i prawdę mówiąc, gdy jechałam do Londynu, myślałam, że niewiele mnie może zdziwić czy zaskoczyć. Okazało się jednak, że Brytyjczycy wszystko przygotowali doskonale. Począwszy od obiektów sportowych, wioski olimpijskiej. Atmosfera w całym Parku Olimpijskim, a właściwie w całym Londynie, była wyjątkowa. Trybuny były zawsze pełne kibiców na wszystkich obiektach sportowych. Czuło się, że chcą nas oglądać. Miliony wolontariuszy, sprawnych, a także niepełnosprawnych, zawsze miłych i pomocnych właściwie na każdym kroku. Perfekcyjnie przygotowana ceremonia otwarcia i zamknięcia igrzysk, w której uczestniczyli artyści pełnosprawni i na równych zasadach artyści z przeróżnymi niepełnosprawnościami. Byli tam amputanci pojedyńczy oraz wielokończynowi, osoby na wózkach inwalidzkich napędzanych ręcznie i na wózkach elektrycznych oraz osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Występy robiły naprawdę wielkie wrażenie i pokazywały, że właściwie niepełnosprawność nie jest żadną przeszkodą na co dzień. Że każdy człowiek, który ma pasję, może wszystko.
Z jakim celem jechała Pani do Londynu?
- Każdy sportowiec, jadąc na igrzyska, marzy o medalu. Ja również jadąc teraz do Londynu, włożyłam wiele serca, sił, zdrowia i czasu w przygotowania i również o nim marzyłam. Zdawałam sobie jednocześnie sprawę z tego, że nie jestem coraz młodsza, zdrowsza, silniejsza, a wręcz przeciwnie, i w związku z tym wiedziałam, że może być różnie.
Jest brąz... Liczyła Pani na więcej?
- Ten brąz jest dla mnie równie cenny jak złoto sprzed lat. Nawet nie wiem, czy nie cenniejszy. Realia życia, przygotowań do igrzysk i każdej walki na nich o medal były teraz dla mnie zupełnie inne niż kiedyś. Nie jestem już młodą zawodniczką. Na co dzień pracuję, jestem mamą, mam rodzinę, więc oprócz obowiązków zawodowych mam jeszcze masę obowiązków domowych i rodzicielskich. Praca, jaką włożyłam w zdobycie tego medalu, jest nieporównywalna do tej, jaką wkładałam np. 12 czy 8 lat temu. Tym bardziej jestem dumna z tego medalu przywiezionego z Londynu.
Jakie ma Pani plany na najbliższy czas?
- Po powrocie miałam w planie odpoczynek, lecz niestety cały swój urlop wykorzystałam na wyjazdy na zgrupowania, zawody i igrzyska. Tu też widać słabość naszego państwa, że będąc powoływanym do jego reprezentowania, muszę wykorzystać cały urlop, którego brakuje później, choćby na odpoczynek, rehabilitację czy jakiekolwiek inne sprawy. Tak że musiałam się zderzyć z brutalną rzeczywistością i wróciłam do pracy. Staram się odpoczywać po pracy, między wypełnianiem obowiązków domowych. Na razie nie wybiegam myślą do następnych startów.
Jak zaczęła się Pani przygoda z szermierką na wózkach?
- Będąc nastolatką, nie miałam pomysłu, co mogę robić w przyszłości, siedząc na wózku inwalidzkim. Byłam pewna, że czeka mnie nieciekawe życie. Myślę, że moi rodzice to widzieli i nie chcieli, abym tak żyła. Kiedy przeczytali o zajęciach sportowych dla osób niepełnosprawnych w Integracyjnym Klubie Sportowym na Bielanach, postanowili mnie tam zawozić. Próbowałam pływania, lekkiej atletyki, koszykówki, tańca na wózkach, jednak po pierwszym treningu szermierczym wiedziałam, że to jest to. Tam zobaczyłam grupę ludzi na wózkach, starszych ode mnie. Byli uśmiechnięci, ciągle żartowali, mieli rodziny, pracę i byli samodzielni pod każdym względem. To mi bardzo pomogło uwierzyć, że ja też tak mogę, tylko muszę tego chcieć. Oprócz tego szermierka stała się moją wielką pasją... na 17 najbliższych lat.
Szermierka kojarzy się z dość trudnym sportem… Jakie cechy muszą mieć zawodnicy, by w niej odnosić sukcesy?
- Jest to bardzo trudny sport i przez to mało medialny, choć bardzo elegancki ze względu na białe stroje i korzenie historyczne. W szermierce liczy się technika, szybkość, doświadczenie zawodnicze, konsekwencja i obowiązkowość w pracy, ale bardzo dużą rolę odgrywa też czynnik emocjonalny. Trzeba mieć stalowe nerwy. Nie dać się ponosić emocjom, zarówno dobrym, jak i złym. Opanowanie i spokój, ale też wola walki to bardzo ważne cechy charakteru szermierza.
Brytyjczycy pokazali światu, jakim szacunkiem darzą niepełnosprawnych sportowców. Jak wygląda to w Polsce? Otrzymują Państwo wystarczające wsparcie finansowe, by trenować?
- Brytyjczycy dali lekcję pokazową całemu światu. Pokazali, że niepełnosprawność nas nie ogranicza. Tłumy kibiców chciały nas oglądać. Ogromne emocje przy każdych finałach. Po zakończeniu igrzysk defilada brytyjskich sportowców pełnosprawnych i niepełnosprawnych i tłumy, które dziękowały im za widowisko, rekordy i medale. U nas, w Polsce, dopiero się tego uczymy. Wsparcie ze strony państwa jest, ale nie jest ono wystarczające. Jak gorsze dziecko traktują nasz sport media publiczne. Kluby pomagają nam na tyle, na ile mogą. Myślę, że to wynika z małej wiedzy o sporcie niepełnosprawnych. Nie traktuje się nas poważnie. Sport osób niepełnosprawnych traktowany jest jak ich rehabilitacja. A dawno już tak nie jest. Żeby wywalczyć medal na imprezie klasy mistrzowskiej, trzeba wykonać ogromną pracę. To smutne, bo sport jest jeden i "Mazurek" grany dla mistrzów taki sam.
Jaką uwagę do treningów sportowców niepełnosprawnych przywiązują inne kraje?
- Realia przygotowań w różnych państwach są różne. W państwach takich jak Rosja, Ukraina czy Chiny do sportu osób niepełnosprawnych podchodzi się zawodowo. Zawodnicy są tylko zawodnikami. Nie pracują na swoje utrzymanie. Trenowanie jest ich pracą. Po treningu mają zapewnioną odnowę i rehabilitację. Nagrody za medale są takie same jak zawodników pełnosprawnych. Myślę, że jest im dużo łatwiej niż nam. Ale mam też nadzieję, że kiedyś będzie tak i u nas. Widać, że wszytko zmierza w dobrym kierunku, tylko potrzeba na to czasu.
Dziękuję za rozmowę.
_______
Marta Makowska – polska florecistka i szpadzistka, zawodniczka Integracyjnego Klubu Sportowego AWF Warszawa (IKS AWF Warszawa). Dotychczas zdobyła siedem medali paraolimpijskich. Cztery złote wywalczyła na paraolimpiadzie w Sydney w 2000 roku (floret i szpada w kategorii indywidualnej i w drużynie) oraz dwa brązowe medale na paraolimpiadzie w Atenach (szpada indywidualnie i floret drużynowo). Jest wielokrotną mistrzynią świata i Europy, w latach 2000-2004 triumfowała w klasyfikacji generalnej pucharu świata.
Izabela Kozłowska