Brak obiektywizmu w niemieckich mediach
Środa, 27 maja 2020 (13:47)„Przeważająca większość niemieckich dziennikarzy głosuje na socjalistów lub Zielonych, a zatem – co logiczne – preferuje informacje wzmacniające własne poglądy zamiast konfrontować je z niechcianymi opiniami” – wskazuje prof. David Engels, belgijski historyk, wykładowca na Université libre de Bruxelles i analityk Instytutu Zachodniego w Poznaniu.
Engels analizuje podejście niemieckich mediów do kwestii środków, jakie podjął polski rząd w walce z koronawirusem. Podkreśla, że choć nie wszystkie niemieckie media „przedstawiają bardzo zły obraz polskich środków”, to czynią tak media głównego nurtu.
„Krótko mówiąc, media przedstawiły je [polskie metody – PAP] najpierw jako przesadzone lub „samolubne” z perspektywy „europejskiej solidarności” (i niemieckich interesów gospodarczych), a następnie, gdy same Niemcy (z pewnym opóźnieniem) zastosowały te same środki, skrytykowały je jako niewystarczające i nawet oskarżyły polski rząd o zlekceważenie niebezpieczeństw związanych z koronawirusem” – opisuje ekspert.
Według prof. Engelsa istnieją dwa powody tego – jak sam podkreśla – „osobliwego nastawienia”.
„Z jednej strony, jako Belg mieszkający obecnie w Polsce i śledzący niemieckie wiadomości zauważam, że rzeczywiście istnieje tendencja do pewnej zarozumiałości, jeśli chodzi o kontakty Niemiec ze wschodnim sąsiadem, do arogancji, której nie widzę, gdy analizuję poglądy Niemiec na Francję, Wielką Brytanię lub Rosję” – twierdzi historyk. „Mogę tylko zgadywać, że muszą istnieć głęboko zakorzenione urazy historyczne wyjaśniające tę tendencję, chociaż nie powinniśmy uogólniać i przeoczyć istniejących również wielu szczerych wyrazów poparcia” – zauważa.
Z drugiej strony, dla prof. Engelsa „jest oczywiste, że krytyczne informacje, które są przedstawiane przez wiele niemieckich mediów głównego nurtu, przyjmują zazwyczaj perspektywę polskiej opozycji lub są nawet pisane przez polskich dziennikarzy pracujących dla niemieckich mediów, rzecz jasna, wrogo nastawionych do konserwatywnego rządu”.
„Ten brak obiektywnego przedstawienia argumentów opozycji oraz rządu wykracza daleko poza kryzys związany z koronawirusem i dotyczy całości polskich problemów wewnętrznych” – podkreśla ekspert.
Powód tej sytuacji jest w mniemaniu prof. Engelsa prosty: „przeważająca większość niemieckich dziennikarzy głosuje na socjalistów lub Zielonych, a zatem – co logicznie – preferuje informacje wzmacniające własne poglądy zamiast konfrontować je z niechcianymi opiniami”.
„Tak powstaje błędne koło, ponieważ tworzone w ten sposób jednostronne wiadomości z głównego nurtu w Niemczech są następnie ponownie wprowadzane do polskiego obiegu informacji, co stwarza wrażenie, że rzekomo »obiektywna« prasa międzynarodowa zdecydowanie potępia Polskę i jej rząd” – twierdzi analityk.
Prof. Engels zauważa też, że wrażenie jest wzmocnione przez fakt, że „wielu Polaków pielęgnuje jakąś formę ukrytego podziwu dla wszystkiego, co pochodzi z Niemiec, i ma pewne trudności z budowaniem rozsądnego zaufania do własnych osądów i zdolności (proszę wybaczyć to uogólnienie)”.
Prof. Engels mówi, że „jako dla profesora pracującego w Instytucie Zachodnim, zajmującego się właśnie relacjami polsko-niemieckimi, stało się oczywiste, że Polska powinna włożyć dużo więcej wysiłku w tworzenie serwisów informacyjnych dostarczających mediom międzynarodowym obiektywnych faktów i informacji o Polsce”.
Jednocześnie przyznaje, że „dopóki w Polsce będzie konserwatywny rząd, jasne jest, że większość jej »politycznie poprawnych« sąsiadów uwierzy chętniej w negatywne wiadomości płynące ze źródeł opozycyjnych”. „Istotne byłoby zatem aktywne tworzenie sieci informacyjnych, a także nawiązywanie współpracy kulturowych i społecznych we Francji i Niemczech, dostarczających obiektywne wiadomości bezpośrednio do odbiorców” – podkreśla ekspert.
Jako przykład prof. Engels podaje „ogromne zaangażowanie niemieckich »fundacji« politycznych w Warszawie i wielu innych polskich miastach” w porównaniu do „niemal całkowitej nieobecności podobnych polskich instytucji w Niemczech lub Francji (z wyjątkiem świetnych, ale bardzo nielicznych instytutów polskich, oczywiście)”.
„Wiem, że wielu konserwatystów wierzy, że dopóki Polska pozostawi swoich sąsiadów w spokoju, ci także zostawią ją w spokoju. Jest to jednak błąd: w dzisiejszych czasach duża część walki o opinię publiczną, nawet w kwestiach wewnętrznych, zależy od tego, jak te kwestie są prezentowane w międzynarodowych mediach” – konkluduje historyk.
JG, PAP